Odprawienie się na lot American Airlines nie było czynnością najprostszą, musieliśmy stanąć w trzech różnych kolejkach, do końca nie rozumiejąc czemu i czy za bagaż musimy płacić dodatkowo czy nie, nim weszliśmy na pokład samolotu zahaczyliśmy o duty free i dopiero zaopatrzeni w butelkę Moët Chandon wsiedliśmy do samolotu do Phlipsburga.
St. Maarten z okna samolotu prezentowało się barwnie i egzotycznie. Strach człowieka może oblecieć na widok długości pasa do lądowania, który wydaje się być niewystarczający i faktu, że kilkuset tonowy Boeing ląduje 10-15m metrów nad głowami plażowiczów. Po wyjściu z terminalu przylotów od razu poczuliśmy się wspaniale: słońce grzało mocno i było parno – 36°C. Prawie godzinę zajęło nam dotarcie do hotelu położonego w Anse Marcel we francuskiej części wyspy.
Malowniczo położony wśród zielonych i stromych wzgórz, nad piękną zatoką z białym drobnym piaskiem, pełen egzotycznych palm krzewów, kwiatów, przytulny, bardzo zadbany, czysty i najważniejsze – praktycznie bez gości. Dostaliśmy nasz upatrzony w katalogu suit tuż przy hotelowej marinie w miejscu, które śmiało nazwać można kwintesencją określenia ”oaza spokoju”. Siedząc na tarasie można usłyszeć wyłącznie własne myśli.
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…
Informacje o saberblog
sabera myśli zapisane, czyli internetowa ziemia obiecana współczesnego narcyza i lansera.
Jestem szczęściarzem, w czepku urodzony, z poukładanymi priorytetami, który podąża za swoją pasją. Lubię pisać bloga, bo w ten sposób obserwuję siebie i całą resztę. Udowodniłem sobie, że jestem człowiekiem wolnym i otwartym. To bardzo przyjemne uczucie, zrobić w życiu coś dla siebie, wbrew temu co mówią inni, co wypada, co należy albo trzeba.
Czasem mam wrażenie, jakbym dopiero co skończył studia, niedawno zaczął pracować, dopiero co wyemigrował z Polski, rzucił pracę, wyruszył w podróż dokoła świata, odwiedził ponad 90 krajów. Innym razem łapię się za głowę, ile to już lat minęło, ile po drodze się wydarzyło. Czas jest fajną materią, taką bezkresną i niedotykalną. Fajnie obserwować emocje swoje i innych. Elektroniczny pamiętnik staram się prowadzić w miarę systematycznie – to jedna z niewielu rzeczy, które w życiu robie naprawdę regularnie, bo zwykle na bakier u mnie z obowiązkowością. Czasem wracam do spraw np. sprzed roku i okazuje się, że gdy patrzę na tamten czas choćby z perspektywy dwunastu miesięcy, widzę, że był on naprawdę wypełniony.
Myślę że gdyby nie ten blog, brakowałoby mi życiowego „pionu”. A tak zawsze mogę spojrzeć na przeszłość z dystansu i zobaczyć czy udało mi się zrealizować swój zamierzony plan, zweryfikować gdzie popełniłem błędy albo po prostu pamiętać o tych wszystkich miłych wydarzeniach, których byłem uczestnikiem.
Ten wpis został opublikowany w kategorii
Bez kategorii i oznaczony tagami
Karaiby,
podróże,
St. Maarten. Dodaj zakładkę do
bezpośredniego odnośnika.
ladna ta oaza spokoju
raj ze sie tak wyraze