Siedząc w przedziale silent zone, w którym obowiązuje całkowity zakaz rozmów, słuchania muzyki i telefonowania oprócz mnie było jeszcze kilka innych osób: starsza pani i czarnoskóra matka z niemowlakiem, które spało. Wszyscy zachowywali się tak, jak wymagało tego miejsce tzn. zero rozmów, hałasu i niepotrzebnych dźwięków, nawet ja czytając książkę za każdym razem gdy przewracałem kartkę uważałem żeby robić to jak najciszej, niemal bezszelestnie. Paranoja, ale taka właśnie jest Szwajcaria.
Na wysokości Olten wsiadła do nas jakaś kobieta, cudzoziemka z dzieckiem, które zaczęło płakać jak tylko pociąg ruszył w kierunku Zurychu. Starsza pani zareagowała niemal od razu każąc młodej matce znaleźć sobie inny przedział, bo w tym obowiązuje całkowita cisza. Prośbę powtórzyła jeszcze raz kategorycznie po angielsku i francusku, gdy zorientowała się, że kobieta nie mówi po niemiecku. Gdy prośba nie poskutkowała wezwała konduktora, który zaproponował matce z dzieckiem pomoc w znalezieniu innego miejsca w sąsiednim wagonie. O dziwo przy okazji dostało się też tej drugiej kobiecie podróżującej z niemowlakiem. Także jej konduktor zasugerował zmianę przedziału, ale ta odmówiła tłumacząc się, że jej dziecko śpi. Wtedy do rozmowy włączyła się rezolutna babcia najwidoczniej ośmielona wygraną pierwszą bitwą, głośno komentując, że dziecko w każdej chwili może się obudzić i zakłócić spokój innych pasażerów. Murzynka nie przyjmowała tego argumentu do chwili, gdy jej dziecko obudziło się wrzeszcząc. Gdy konduktor przenosił bagaże obu kobiet do innego wagonu starsza pani triumfalnie zatarła ręce komentując pod nosem coś o braku szacunku dla zasad i przepisów panujących w tym kraju…
Jestem w drodze do Londynu, niewyspany, bo we znaki wciąż daje mi jet leg, czuję jak buzuje we mnie napięcie, jak bardzo nie pasuje do tych realiów i jak nigdy wcześniej mam wielką ochotę wrócić do domu.
Archiwum
Tagi
- amore
- Anglia
- Argentyna
- Australia
- Austria
- Azerbejdżan
- Bahama
- Bahrajn
- Bali
- Brazylia
- Chile
- Chiny
- Chorwacja
- Czechy
- Ekwador
- emigracja
- Fiji
- Filipiny
- Francja
- GH
- Gruzja
- Hawaje
- Hiszpania
- Holandia
- Hongkong
- Indie
- Iran
- Irlandia
- Islandia
- Japonia
- Kanada
- Karaiby
- Katar
- Kazachstan
- Kolumbia
- Laos
- Lotwa
- madrosci
- Malezja
- Malta
- Maskareny
- Mauritius
- Nepal
- Niemcy
- Nowa Zelandia
- Oman
- Palau
- Panama
- Peru
- podróże
- Polinezja
- praca
- Praca Wrocław
- RTW
- Rumunia
- Serbia
- Seszele
- Singapur
- St. Maarten
- studia
- Szwajcaria
- Szwecja
- Tahiti
- Tajlandia
- tanzania
- Turcja
- USA
- Warszawa
- Wietnam
- Wlochy
- Wrocław
- Wyspy Cooka
- Zanzibar
- ZEA
- zwiazek
statystyka
Nie dziwie sie, ze jestes zmeczony. Od jakiegos czasu słysze tylko, ze jestes to tu, to tam. Ciagle w drodze…
Szkoda że nikt nie wygarnął starej, że w każdej chwili może zakłócić ciszę konwulsjami.
to ze jestem ciagle w drodze akurat daje mi motywacje do dalszej pracy i sprawia ze mam chec robic to co robie, inaczej chyba rzucilbym to wszystko w pierony
ja po francusku nie umiem…
Przecież mówiła po niemiecku i angielsku. Chyba że koloryzowałeś :>
ja po niemiecku ani huhu, a po angielsku nie odpowiedzialem bo mnie zatkalo
PS ja nie koloryzuje, co najwyzej opowidam inna wersje tej samej prawdy
Świadek ewidentnie plącze się w zeznaniach :>
ewidentnie to Ty mnie bierzesz pod wlos, to sie chyba nazywa dreczeniem swiadka…
A skąd, to się nazywa sprawdzaniem wiarygodności 🙂
w takim razie moge zaprezentowac namacalny dowod albo zorganizowac nawet wizje lokalna – tyle ze nalegalbym by odbywalo sie to bez swiadka
W tym zakresie dysponuję relacjami :>
a czy swiadkowie sa wiarygodni?