Jeszcze poprzedniego dnia do późna wieczór siedziałem za biurkiem biorąc udział w telekonferencji. Nasz dostawca i moja szefowa na zmianę z dyrektorem mędrkowali na temat liczb, statystyk, trendów i strategii rozwoju, podczas gdy ja niecierpliwie raz po raz spoglądałem na zegarek snując widoki mnie leżącego na plaży z kolorowym koktajlem i książką w dłoni. K, choć kilka razy złapała mnie, że myślami byłem gdzieś bardzo bardzo daleko wykazała pełne zrozumienie dla mojego rozkojarzenia. Moim amerykańskim kolegom przegadywanie się zajęło prawie 3 godziny a gdy zamykałem za sobą drzwi biura lunął rzęsisty zimny deszcz, więc przeklinałem, na czym świat stoi… Zamiast się
pakować, powyciągałem tylko rzeczy z szafy i ułożyłem je wszystkie zgrabnie na sofie, włączyłem chilloutową płytę, która mój kuuipo przywiózł z Włoch i zanurzyłem się na nowo w słodkiej świadomości urlopu. Tego błogiego stanu nie była w stanie popsuć nawet doniesienia o zbliżającej się do wybrzeży Stanów Irence ani M. który swoje pakowanie zaczął na godzinę przed wyjściem z domu…
Prócz terminalu lotniska i olbrzymiego napisu LAX nie widzieliśmy nic ponadto, dopiero w drodze powrotnej zatrzymamy się tutaj na kilka dni. Na razie męczy nas różnica czasu. M w samolocie od razu po stracie rozłożył fotel do pozycji horyzontalnej, przykrył się kocem i ogólnie przespał większą część podróży, więc cierpi na bezsenność.
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…
Informacje o saberblog
sabera myśli zapisane, czyli internetowa ziemia obiecana współczesnego narcyza i lansera.
Jestem szczęściarzem, w czepku urodzony, z poukładanymi priorytetami, który podąża za swoją pasją. Lubię pisać bloga, bo w ten sposób obserwuję siebie i całą resztę. Udowodniłem sobie, że jestem człowiekiem wolnym i otwartym. To bardzo przyjemne uczucie, zrobić w życiu coś dla siebie, wbrew temu co mówią inni, co wypada, co należy albo trzeba.
Czasem mam wrażenie, jakbym dopiero co skończył studia, niedawno zaczął pracować, dopiero co wyemigrował z Polski, rzucił pracę, wyruszył w podróż dokoła świata, odwiedził ponad 90 krajów. Innym razem łapię się za głowę, ile to już lat minęło, ile po drodze się wydarzyło. Czas jest fajną materią, taką bezkresną i niedotykalną. Fajnie obserwować emocje swoje i innych. Elektroniczny pamiętnik staram się prowadzić w miarę systematycznie – to jedna z niewielu rzeczy, które w życiu robie naprawdę regularnie, bo zwykle na bakier u mnie z obowiązkowością. Czasem wracam do spraw np. sprzed roku i okazuje się, że gdy patrzę na tamten czas choćby z perspektywy dwunastu miesięcy, widzę, że był on naprawdę wypełniony.
Myślę że gdyby nie ten blog, brakowałoby mi życiowego „pionu”. A tak zawsze mogę spojrzeć na przeszłość z dystansu i zobaczyć czy udało mi się zrealizować swój zamierzony plan, zweryfikować gdzie popełniłem błędy albo po prostu pamiętać o tych wszystkich miłych wydarzeniach, których byłem uczestnikiem.
Ten wpis został opublikowany w kategorii
podroze i oznaczony tagami
Hawaje,
podróże,
USA. Dodaj zakładkę do
bezpośredniego odnośnika.
zdjecie z napisem faktycznie impnujace…
nie widziales jeszcze nas na plazy waikiki…
:-)) na pewno tez wyladacie tam super