Po przylocie do stolicy Omanu pierwsza powitała nas sieć komórkowa…
Mocnych i niezapomnianych wrażeń przybywającym na Półwysep Arabski turystom dostarczają publiczne toalety: zwykle z dziurą w podłodze, bez papieru toaletowego za to z długim gumowym wężem. O zgrozo, co mogłoby się zdarzyć gdyby przyszło człowiekowi mieć sytuację awaryjną i kierowany wyższą koniecznością skorzystać z takiego przybytku w pozycji kucanej będąc po kilku głębszych…
Tych parę dni spędziliśmy pod znakiem obfitego rozpieszczania podniebienia. Przypadkiem trafiliśmy na przepyszne libańskie specjały i wstyd przyznać, ale zajadaliśmy się nimi do granic obżarstwa.
Jednego wieczoru złapała nas ulewa tak silna, że po kilku minutach ulicami zaczęły płynąć strumienie wartkich potoków. Burza trwała może kilkanaście minut, ale zdołała wyrządzić sporych szkód, utrudnić zwykle przechodzenia na drugą stronę ulicy a wśród przechodniów wzbudzić niezrozumiałą trwogę, bo wszyscy zmuszeni byli brodzić po kostki w wodzie.
Adil – nasz przewodnik, bardzo skory był do dzielenia się informacjami na temat swojo kraju i kultury, swobodnie opowiadał na nasze najdziwniejsze pytania a ja wyczuwając podatny grunt pytałem go o wszystko, czego nigdy nie odważyłbym się zapytać Muzułmanina. I tak dowiedziałem się (ba! nawet zobaczyłem), co nosi się pod diszdaszą (krótkie spodenki), czy młodzi Muzułmanie chodzą na randki (jasne), czy uprawiają seks przedmałżeński (jasne, młodzi faceci często udają się w tym celu do Dubaju), czy piją alkohol (tak, bo jest ogólnodostępny, w naszym Radissonie w barze widziałem Omańczyków w tradycyjnych strojach sączących piwo), gdzie chodzą na balety (Dubaj), jakie filmy puszcza się w omańskich kinach (egipskie komedie i wszelakie bollywoodzkie produkcje), czy używają prezerwatyw i żeli intymnych (tak, widziałem je na półkach na stacjach benzynowych w widocznym miejscu tuż obok papierosów).
W naszym hotelu zatrzymała się obsługa pokładowa Swissa – nieświadomie spędziliśmy ze sobą cały dzień opalając się przy basenie, raz po raz zerkając i mierząc siebie nawzajem wzrokiem, by wieczorem spotkać się znowu przy wejściu do samolotu – tym razem jednak kompletnie ubrani i wypacykowani, a wymieniając zdawkowe powitania czuć było bardzo zabawną konsternację.
Przejechaliśmy Oman wzdłuż morskiego wybrzeża poprzez Wadi Shab docierając aż do malowniczego Sur, zatrzymując się na lunch pod gołym niebem, nad skalnym urwisku gdzie Adil rozłożył wzorzystą matę, na której rozstawiliśmy wcześniej zakupione produkty – lekkie wiaterek, słońce, szum morza, piękny widok po prostu sielanka. Choć podróż w jedną stronę zajęła nam prawie trzy godziny dodatkowo odwiedziliśmy Nizwę i kanion Wadi Nakhr.
Na obiad zatrzymaliśmy się w lokalnej restauracji o podwyższonym standardzie dla turystów serwującej specjały kuchni arabskiej. Z powodu wysokiej temperatury w pomieszczeniu pełno było much gigantów, które bezustannie brzęczały nam nad głowami. Gdy ktoś z obsługi wyjął Raid Pif Paf i rozpylił go tak ze niewidzialna substancja pokryła talerze, szklanki, kubki, sztućce, którymi mieliśmy spożywać nasz posiłek, pospiesznie podziękowaliśmy i ewakuowaliśmy się stamtąd, czym prędzej…
A ten weekend spędzamy z M wspólnie w Kolonii i choć leje, wieje i jest nieznośnie zimno zwiedzamy świąteczne jarmarki i nic nam ze złej pogody…
Oj, toaleta publiczna jak za komuny na prowincjonalnej stacji PKP tylko wtedy na ścianach królowała lamperia a nie kafelki :-))
naprawde? to musialo byc w czasach dinozaurow…;)
Nie, zdecydowanie wcześniej…
Identyczny przybytek spotkałem we włoskim supermarkecie, wiele lat temu. Wrażenie było tak mocne, że nie skorzystałem.
Tego wynalazku w Polsce nie było, istniały znacznie gorsze.
dokladnei takie samo zdjecie kibla zrobilem kiedys – oj dawno temu we Wloszech w knajpie u moich znajomych 🙂
zdecydowanie trudno sie sra do tego – sprawdzalem 🙂
ta toaleta budzi groze… wszystkiego sie odechciewa od patrzenia na nia