W piątek wieczorem wylecieliśmy z M. do Kuala. Starałem się niewiele spać w samolocie, żeby jak najmniej odczuć zmianę czasu, ale na nic nic się to zdało. Przez pierwsze 3 noce obaj spaliśmy po kilka godzin, po czym budziliśmy się o 2. albo 3. nad ranem nie mogąc zasnąć do bladego świtu. Dodatkowo przepisany przez lekarza antybiotyk rozwalił mi żołądek, nie mogłem spożywać alkoholu, więc chodziłem niewyspany i niedopity.
Kiedy pierwszy raz przyleciałem do stolicy Malezji zatrzymałem się w hotelu Traders – pozostaję mu wierny do dziś, obiecałem sobie zabrać kiedyś tutaj M. i pokazać mu ten niesamowity widok z hotelowego okna. W całym mieście mnóstwo jest pięknych i nowoczesnych hoteli, nowe obiekty rosną jak przysłowiowe grzyby pod deszczu, ale jak dla mnie tylko Traders ma tak wspaniały widok na wieże Petronas. Jak mogłem przewidzieć M. oniemiał z zachwytu na ten widok i zanim zdążyliśmy rozpakować nasze walizki pstrykał zdjęcia i wrzucał je na facebooka. Jeszcze tego samego wieczoru po przylocie zaprowadziłem M. do centrum handlowego Suria, skąd bardzo trudno było mi go później wyprowadzić. Przekonała go dopiero obietnica, że w drodze powrotnej do Europy wylatujemy z Kuala, więc będzie miał jeszcze okazję wypróbować tutaj swoje karty kredytowe.
Z perspektywy ostatnich 3 lat hotel niestety obniżył swój standard, na ostatnim 33. piętrze w Skybarze co noc organizowali dyskoteki z dudniącą do białego rana muzyką techno, podczas gdy na naszym 30. piętrze wszystko wydawało się wibrować i drgać, w eleganckim i niegdyś elitarnym club loungu pojawiły się rozdarte bachory oraz roznegliżowani i rozmemłani turyści w klapkach. Po raz pierwszy widziałem tu też tylu Rosjan, których łatwo rozpoznać: mężczyzn po szaroburych sportowych ciuchach niczym z lumpeksu i niepasujących do niczego butach oraz ich tlenione na blond kobiety przesadnie wystrojone, w butach na mega wielkim koturnie i zawsze w pełnym makijażu.
Pokazałem M. akwarium, park ptaków i motyli, zabrałem na ciepłe croissanty z szynką do cafe Barbera i na lunch do Dome, zwiedziliśmy najważniejsze punkty miasta. Skwar dawał mi we znaki najbardziej dopiero na drugi dzień, kiedy temperatura sięgnęła 41 stopni, ale pozostaliśmy niezmordowani raz po raz uciekając do klimatyzowanych pomieszczeń.
We wtorek lecimy do Hanoi skąd wyruszamy zwiedzać Wietnam.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.