Teraz już wiem to na pewno dlaczego chciałem tutaj przyjechać. Nieważne ze opaliłem się w paski choć ukrywałem głowę pod czapka i stroniłem od słońca, nieważne ze co krok kroją nas w lokalnych sklepach sprzedając artykuły po mocno zawyżonych cenach dla turystów, nieważne ze w hotelu Karim panują spartańskie warunki, a kawa nie ma smaku kawy, nieważne ze główna ulice w San Pedro – Caracoles mamy w małym paluszku a uliczni naganiacze przestali reagować na nasz widok, bo znają nas już tutaj z widzenia… bo widok na Lagunę Chaxa rekompensuje wszystkie trudy i niedogodności.
Śniadania wyznaczają rytm każdego poranka, choć bardzo skromne maja swój urok, wraz z pierwszymi promieniami wschodzącego słońca zasiadamy do stołu ubrani w cieple kurtki swetry i spodnie, bo poranki w górskim klimacie są niezwykle zimne, grzejemy ręce trzymając mocno kubek z czarna breja a całość przypomina jakby pobyt w górskim schronisku.
Codziennie wyruszamy na wycieczki z ta sama grupa Włochów z Pizy i codziennie cieszymy się z kolejnego spotkania.
Dziś przejechaliśmy prawie 100 km by dotrzeć do laguny wyschniętego słonego jeziora, a widok który doświadczyliśmy, ten bezmiar przestrzeni i ciszy wokół nas był nie do opisania. Przechadzałem się wzdłuż wydeptanych ścieżek pomiędzy stwardniałymi kawałkami soli, pstrykałem zdjęcie za zdjęciem próbując oddać atmosferę tego miejsca na fotografii.
M. zachłyśnięty oczarowany widokami biegał miedzy zaspami śniegu jak dziecko fotografując flamingi i pasące się alpaki.
Atacama rzeczywiście wygląda nieziemsko a krajobrazy mogą sprawiać wrażenie księżycowych.
Pojechaliśmy autem 50 km dalej, wjeżdżając ponad 4000 m n.p.m. by zobaczyć kolejny cud ukryty wśród wulkanów – L’aqua caliente.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.