Skwar i ogromna wilgotność – to z nimi muszę mierzyć się każdego dnia wychodząc na zewnątrz z klimatyzowanego pokoju. Żeby móc w ogóle nałożyć na siebie krem z filtrem muszę najpierw maksymalnie wyziębić pokój, aż szyby w oknach zaparują, zaaplikować i wklepać krem a potem dopiero wyjść na słońce, w każdym innym przypadku rozdziawiają mi się szeroko wszystkie chyba pory, nawet te o istnieniu których nigdy nie słyszałem i przeciekam całą powierzchnią mojego jestestwa. Nawet jak schodzę na śniadanie o bardzo wczesnej porze duchota jest już nie do wytrzymania a ja nieudolnie próbuję kontrolować grube krople potu spływające mi po czole i plecach.
Wyjeżdżając do dalekich miejsc dotychczas stołowałem się w restauracjach by sprawdzić jak smakują lokalne specjały. W Cairns nie odwiedziliśmy nawet jednej a to ze względu na bardzo smakowity a w dodatku bardzo tani food corner oferujący różnorodne i bardzo smaczne spring rolle i nori z ryżem, tuńczykiem, łososiem, krewetkami albo kurczakiem. Przy tak wielkich upałach prawie w ogóle nie chce mi się jeść, ale tych smakowitości jakoś odmówić sobie nie potrafię. Poza tym w ramach postanowień noworocznych na 2014 rok staram się przyoszczędzić na niepotrzebnych wydatkach a na jedzeniu wydaje mi się jest najłatwiej a w dłuższej perspektywie wyjdzie też i najzdrowiej.
Pociąg z Cairns do malowniczo położonej Kurandy z ponad 200 turystami wyruszył punktualnie o 9.50 rano. Starodawna odrestaurowana ciuchcia pokonywała całą trasę w ślimaczym tempie w niecałe sto minut z krótkim postojem przy wodospadach Barron Falls. Wagony wydawały się być przestronne, wygodne i czyste dopóki nie wbiły się w nie tabuny turystów. Duchota, spiekota, brak klimatyzacji i skórzane fotele rozgrzewające się do czerwoności od słońca, na których musieliśmy siedzieć w drodze do Kurandy odparzając sobie uda, pośladki i inne wystające części ciała. W tej saunie na kółkach wszyscy tylko się wachlowali a i tak stróżki potu spływały nam po ciele tworząc mało estetyczne kałuże na pseudo eleganckich skórzanych siedzeniach.
Nawet gdy pociąg ruszył i przez otwarte okna zaczęło wpadać powietrze sytuacja niewiele się poprawiła a niektóre Amerykanki niestandardowego rozmiaru zaczęły mdleć i konduktor rozważał już prawie sprowadzenie podnośnika albo dźwigu żeby je stamtąd bezpiecznie ewakuować. Końca mordęgi nie było widać…
Rezerwat Lasów Deszczowych Queensland pozwala ryzykować życiem obcując z jadowitymi pająkami, dzikimi pszczołami, wężami, robalami, żukami zabójcami, wszelakiej maści plażami i gadami, motylami, ptaszkami, dziobakami, kangurami i misiami koala. Przez jeden dzień miałem w majtkach nieustanny kisiel, ale było warto dla zdjęć z misiem czy 3,5 metrowym pytonem owiniętym wokół mnie. Zawsze wydawało mi się, że węże są obślizgłe w dotyku, ale tego dnia obślizgły bylem ja a skora węża cudownie sucha.
Z Kurandy wróciliśmy kolejką linową, trasą która biegnie nad czubkami drzew budujących las deszczowy, zatrzymując się na krótki postój w punktach widokowych Caravonica Lakes i Red Peak.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.