We love Tassie

We love Tassie – tak pieszczotliwie zareagował nasz przewodnik w Górach Błękitnych, gdy wspomniałem mu, że wybieramy się również na Tasmanie, do najmniejszego i najbardziej odizolowanego od reszty stanu Australii.
Chłodne lasy, skaliste góry, jeziora, zielone pastwiska i sady owocowe, ale o atrakcyjności tej wyspy przesądzają głównie puste przestrzenie. Kiedyś wyspa stanowiła przerażającą i ponurą kolonię karną dla najgorszych recydywistów z obozami na Macquarie Harbour, dziś na Macquarie Street szukaliśmy miejsca na lunch. Tutaj eksterminowano rdzennych Tasmańczyków, co stanowiło jeden z najczarniejszych rozdziałów w historii australijskiego kolonializmu.
Przylecieliśmy samolotem z Melbourne i gdy tylko zostawiliśmy walizki w hotelu Collins przespacerowaliśmy się do nabrzeża Salamanca Place gdzie stoją stare magazyny, w których artyści urządzili swoje pracownie, nie brakuje tutaj również barów, kawiarni i restauracji.
Dopadło mnie jakieś przeziębienie (za dużo long island ice tea w hotelu w Melbourne) i czuję jakbym jutro miał być chory.
W Hobart mieszka moja koleżanka ze studiów, ile razy widzę na ulicy kogoś podobnego do niej myślę, ze to ona. Głupie…

Nieznane's awatar

About saberblog

sabera myśli zapisane, czyli internetowa ziemia obiecana współczesnego narcyza i lansera. Jestem szczęściarzem, w czepku urodzony, z poukładanymi priorytetami, który podąża za swoją pasją. Lubię pisać bloga, bo w ten sposób obserwuję siebie i całą resztę. Udowodniłem sobie, że jestem człowiekiem wolnym i otwartym. To bardzo przyjemne uczucie, zrobić w życiu coś dla siebie, wbrew temu co mówią inni, co wypada, co należy albo trzeba. Czasem mam wrażenie, jakbym dopiero co skończył studia, niedawno zaczął pracować, dopiero co wyemigrował z Polski, rzucił pracę, wyruszył w podróż dokoła świata, odwiedził ponad 90 krajów. Innym razem łapię się za głowę, ile to już lat minęło, ile po drodze się wydarzyło. Czas jest fajną materią, taką bezkresną i niedotykalną. Fajnie obserwować emocje swoje i innych. Elektroniczny pamiętnik staram się prowadzić w miarę systematycznie – to jedna z niewielu rzeczy, które w życiu robie naprawdę regularnie, bo zwykle na bakier u mnie z obowiązkowością. Czasem wracam do spraw np. sprzed roku i okazuje się, że gdy patrzę na tamten czas choćby z perspektywy dwunastu miesięcy, widzę, że był on naprawdę wypełniony. Myślę że gdyby nie ten blog, brakowałoby mi życiowego „pionu”. A tak zawsze mogę spojrzeć na przeszłość z dystansu i zobaczyć czy udało mi się zrealizować swój zamierzony plan, zweryfikować gdzie popełniłem błędy albo po prostu pamiętać o tych wszystkich miłych wydarzeniach, których byłem uczestnikiem.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Australia, podróże i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz