Nie uśmiechało mi się wyłącznie przeleżeć cały nasz pobyt na przyhotelowej plaży, więc zorganizowałem nam dwie wycieczki: zwiedzanie Dohy i północnej części Kataru. Znalezienie biura podróży nie było trudne, (co jest nie lada wyczynem w Kuwejcie albo Bahrajnie), ale za to ceny są tutaj z kosmosu. Za pokazanie nam Dohy, Muzeum Sztuki Islamskiej i lokalnego bazaru ala Disney World policzyli nam 200 euro za 3 godziny. Znalazłem tę sama wycieczkę w bardziej rozsądnej cenie, zarezerwowałem od razu a na dzień przed wylotem do Dohy dostałem maila, że im się nie opłaca ruszyć dupy i że wolą oddać mi pieniądze chyba, że dopłacę 150 dolarów. Ludzie w Katarze są zepsuci kasą, problem pieniędzy i zbyt wysokich cen ich nie dotyczy, co widać w kontaktach z nimi. Dzięki olbrzymim złożom gazu wielu mieszkańców zostało petrodolarowymi milionerami, państwo płaci za edukację, opiekę zdrowotna, utrzymuje śmiesznie niska cenę paliw, nie ma tu tez podatków, opłat za wodę, mieszkanie, prąd czy kablówkę. Od obywateli wymaga się jedynie przestrzeganie islamskich zasad religijnych i wspierania dobrobytu kraju, ale na to drugie większość Arabów jest za leniwa – po co maja się uczyć języków, studiować za darmo za granicą, dbać, rozwijać się, inwestować jak miliony same wpadają im do kieszeni podczas gdy oni mogą jeść, tyć, pierdzieć w swoich luksusowych terenowych autach i wyrywać blondynki z Zachodniej cywilizacji, którym majtki same spadają na widok wypchanego portfela byle jakiego Araba.
Na widok całego tego ich bogactwa rzygam brokatem i sram tęczą.
Wynajętym autem pojechaliśmy w kierunku Al Shamal, Al Khor i fortu Zubarah po drodze oglądając pustkowie albo place budowy.
W mieście Madinat ash Shamal powstał niesamowity stadion, który wygląda jak zamek-twierdza. Boisko otoczone jest wysokim murem, są baszty w rogach, a nawet okienka, żeby łucznicy mogli strzelać do rywali. Monumentalna twierdza stoi na nasypie, żeby była jeszcze trudniejsza do zdobycia.
Sam stadion nie jest duży, ma pojemność zaledwie pięć tysięcy miejsc. Przed mistrzostwami świata w 2022 roku powstanie w mieście jeszcze kilka takich niesamowitych budowli i wtedy pewnie tutaj wrócimy.
Fort Zubarah choć wpisany na listę UNICEFu nie zachwyca, ale w porównaniu do tego co zobaczyliśmy tutaj do tej pory przy najmniej jest jakieś.
Podobnie z katarsko-bahrańskim mostem przyjaźni, który połączy północną część Kataru z południową częścią Manamy, tworząc najdłuższą stałą konstrukcję tego typu na świecie, ale na razie dużo o tym tylko mówią, bo na nabrzeżu nie ma nawet jeszcze żadnych maszyn. M. chodzi w kółko próbując zrobić jakieś fajne zdjęcia, ale w końcu tylko prychnął i się poddał.
Jedna z niewielu atrakcji w tej wielkiej piaskownicy, którą koniecznie trzeba zobaczyć to Muzeum Sztuki Islamskiej.
Wyrastająca z zatoki bryła budynku jest silnie wpisana w tradycję architektury muzułmańskiej. Byle laik to zauważy: prostota, geometryczna forma oraz niemal kubistyczne bryły, generują wspaniałą grę światła i cienia. Otaczające obiekt palmy tworzą oazę, zapewniają zwiedzającym przyjazne miejsce odpoczynku i jednocześnie stanowią malownicze tło dla budynku. M. nieustannie pstrykał zdjęcia. Przy zachodniej stronie wyspy znajduje się przystań dla łodzi. Wejścia na wyspę strzegą tam dwie latarnie, tworzące rodzaj reprezentacyjnej bramy, witającej gości. Wewnątrz, nad przestronnym holem, znajduje się majestatyczne atrium. To było najlepiej spędzone dwie godziny w Katarze i to za darmo.
Na południe Kataru już się nie wybraliśmy. Prócz drogi do Arabii Saudyjskiej i tony piachu nie ma tam nic wartego zobaczenia.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.