Uważam się za specjalistę w swoim zawodzie, takiego który doradzi, cierpliwie wytłumaczy, zoptymalizuje koszty, zadowoli księgowość i finanse, postara się żeby i pracownikowi było przyjemnie, miło i wygodnie, że człowiek ucieszy się na służbową podróż. I miałem chyba gorszy dzień, bo z Berlina do Hamburga zamiast pojechać pociągiem wybrałem się samolotem przez Zurych. Latałem nad Europą jak latawiec nim dotarłem do słonecznego Hamburga i hotelu Side z pokojami urządzonymi w stylu art nouveau a’la Ikea.
Hanzeatyckie miasto wywołuje u mnie uśmiech na twarzy, mam stąd bardzo miłe czekoladowe wspomnienia, tak dobre że ile razy o tym myślę to zaraz robię się rozmarzony, wilgotny, normalnie że nie mogę.
Swoją atmosferą i nadmorskim urokiem Hamburg oczaruje każdego, kto był tu choćby raz.
Konferencja organizowana przez naszego dostawcę rok rocznie w czerwcu jest wydarzeniem obowiązkowym w moim kalendarzu. LH nie tylko stara się zaprosić ciekawe osoby, ale liczbę gości ogranicza tak, by była szansa porozmawiania naprawdę z każdym. Prócz prezentacji zawsze organizują zwiedzanie miasta, wynajdują dobry hotel i organizują kolacje w ciekawych lokalnych restauracjach, po których wszyscy przenoszą się do baru na kolejne drinki by bez krepacji kontynuować rozmowy – jest milo pożytecznie i najważniejsze bez nadęcia. Na ich zaproszenie gościłem w Berlinie, Kopenhadze, Lizbonie i wszystkie wyjazdy wspominam, jako bardzo udane.
Po raz drugi poprosili mnie o krótką prezentację. Zrobiłem bardzo osobistą prezentacje, ciekawy temat potraktowałem bardziej luźno, wrzuciłem parę własnych anegdot czym wywołałem salwy śmiechu na sali. Dzięki mnie słuchacze trochę się rozbudzili i zresetowali umysły przed kolejną dawką informacji i poważnych tematów.
Zaraz po moim wystąpieniu dostałem maila od prezesa, że podobało mu się moje wystąpienie. W przerwie zbierałem gratulacje achy i ochy od rozentuzjazmowanych ludzi, jednym słowem brylowałem tego popołudnia a moje ego wzniosło się ponad mezosferę. Trafiłem w czuły punkt, wielu przyznało mi się, że w swoim otoczeniu ich praca postrzegana jest przez pryzmat niekończących się lunchów i kolacji oraz noclegów w 5 * hotelach by sprawdzić miękkość materaca. Miło było poczuć to zrozumienia, że nie tylko ja słucham od kolegów z biura, że się opierdalam, w dupie mam pracę i firmę, że się brzydko dotykam w te miejsca, że dłubię w nosie i kręcę kulki, którymi potem strzelam, że miliony innych zarzutów i kolejnych że.
Podczas takich spotkań pomijając nudne opowiastki, najbardziej przeszkadza mi język słit, sparkling i glitering. Gdy rzygam brokatem, sram tęczą a w konsekwencji mam nieodwracalne zmiany w mózgu.
Teraz powinno być im przykro i wstyd, zwłaszcza jak sobie zwizualizują jak chlipię w kąciku skulony, z moczem z tego bólu oddanym pod siebie.
Ludzie wciąż odchodzą z pracy a ja robię rachunek zysków i strat po przepracowanych tu 7 latach. Jak to jest pracować tu tyle lat? Rogi wrażają mi w tyłek, przez co tęcza wraca i mam wymioty kałowotęczowe, a brokat rozmazany na mordzie.
ja wytrzymałam 7 lat. uciekłam, bo nie umiałam znaleźć chwili dla siebie. nadal tego nie umiem. i chyba tęsknię za zapierdalaniem. jestem korporacyjnym zapierdalaczem. spalam się w pracy. czerpię z niej satysfakcję. jestem najlepsza, jak tylko potrafię. zarażam ludzi swoją postawą.
masz w sobie moją nutkę, czuję to, dlatego czuję do ciebie wirtualną miętę 🙂
rzyganie i kałowanie to naturalne zjawiska, nie folguj sobie, to dla zdrowia!
a gdzie teraz mieszkasz, juz nie Krakow?
a gdzie teraz mieszkasz, juz nie krakow?