Spędzamy we dwoje wakacje na południu Włoch. M. zostaje jeszcze potem u rodziny kolejny tydzień a ja w poniedziałek wracam do Szwajcarii. Pierwsze cztery dni spędziliśmy na północ od Brindisi w Fasano w pięknie utrzymanym malutkim hotelu Al Mirador prawdziwej oazie ciszy i spokoju. Hotel położony na zboczu wzgórza, posiadał tylko 8 pokoi, z czego jeden apartament z przestronnym tarasem z widokiem na okolice i morze, do dyspozycji mieliśmy restauracje, basen oraz spa. Kiedy przyjechaliśmy w niedzielę przy basenie był tłum, ale już następnego dnia byliśmy sami! Cały hotel i basen były tylko do naszej dyspozycji. Cisza, spokój, relaks, czuliśmy się jakby ta olbrzymia willa należała wyłącznie do nas. Poza tym obsługa traktowała nas jak członków rodziny, wszystkich znaliśmy po imieniu, zagadywali nas na każdym kroku, podsuwali nam mnóstwo smakołyków i zawsze ze wszystkim szli nam na rękę.
Baia dei Turchi koło Otranto miała być za to luksusowym resortem, na który napaliliśmy się już kilka lat temu a okazało się, że lata świetności to miejsce ma już dawno za sobą: brudno, licho, byle jak, tandeta zalatywała z każdego kąta no i ten dziwny zapaszek. Wystrój i posagi i rzeźby Buddy miały przypominać luksusowe resorty w Tajlandii czy Kambodży, ale na tym podobieństwo się niestety kończyło. Nawet obsługa była oschła, jakby z łapanki, jedynie właściciel Francesco o mega seksownym uśmiechu i błysku w oczach nadrabiał za wszystkich. Plaża w Torre dell’ Orso okazała się komercyjnym bagnem, z upchanymi do granic możliwości leżakami jednym przy drugim, dudnieniem i hałasem wydobywającym się z niesprawnego sprzętu stereo, palący sąsiedzi i drożyzna, która była dopełnieniem tego smutnego obrazka. Ewakuacja nastąpiła, przed 13 bo od łomotu i pisków rozbolała nas głowa. Starzejemy się.
Włochy nie nadają się wypoczynek, jeśli ktoś planuje przestrzegać diety i odżywiać się skromnie. Tutaj po prostu nie da się nie jeść, bo wszystko smakuje wybornie: chleb z oliwkami i pomidorem, focaccie, friselle, bruschette, ricci crude, ostrygi, cozze pelose, vongole, fasulari, ostriche di fondo, rustiche. Na śniadanie jemy lekko, na obiad prawie nic za to wieczorem organizujemy sobie prawdziwą feerie smaków przy winie i w gronie znajomych.
..właśnie zjadłam coś, co mi kompletnie nie smakowało. ale może i lepiej, bo zjadłam mniej, a w moim przypadku to dobrze ;)… ale te zdjęcia! Litości nie masz!!! Włochy, adore!
czlowiek zeby zyc musi jesc, a kochanego cialka nigdy za wiele
Poza tym skonczylem 36 lat, wzorzec supermana z muskulami i 8-pakiem to jedno a ja jestem dokladnie po drugiej stronie tego bieguna i mam to w dupie, ten wzorzec jest dla mnie tak odlegly ze az nieosiagalny
36 lat powiadasz, ja właśnie skończyłam 32, ogólnie jestem załamana, choć pocieszam się, że nie widać 😉 Facet zyskuje z wiekiem, o ile się ładnie starzeje, ładnie się starzejesz? 😉 hehe
Kochanego ciałka tak, ale jak się cielsko zaczyna zwalać, to już nie jest dobrze, a kobiety po 30tce zaczynają dosadnie odczuwać bóle grawitacji, jakby wszystko tyło niżej, not fair!
Poza tym, dalej Ci zazdroszczę (oczywiście nic nie robię w kierunku taki, aby temu zaradzić, tak btw), bo Ty sobie jeździsz, hedonistyczne życie prowadzisz, a ja utknęłam (daj panie Boże chwilowo!) na jakimś zadupiu i wkurwiam się na siebie, że nie potrafię się ogarnąć.
Pisz, czy jesteś szczęśliwy? 🙂
p.s żadnego paka, nawet 4o-paka nie? uuuuu, nieładnie 😛
kocham i jestem kochany, moj facet jest madry, wkurwia mnie ale i rozmiesza, nie działa mi na nerwy jego bliskość i obecność, jest oblednie przystojny, faceci i kobiety mi go zazdroszczą, ladnie się starzejemy, mieszkamy razem, nie mamy problemow finansowych, jestem zdrowy, mam prace, dom, przyjaciol, robie to co lubie, podrozujemy, poped mi nie zaniknal – tak jestem szczęśliwy
32 lata? Uuu to już z gorki, zostało Ci tylko umawiać się z małolatami albo otoczyć wianuszkiem zabójczo przystojnych i zabawnych facetow gejow 😉
Pisz na maila tego u góry, wszystkie inne zwłaszcza na lycos.com mam zamkniete
Jezu, wygrałeś los na loterii życia, mam nadzieję, że doceniasz 🙂 Wiem, że doceniasz. Cieszę się, cieszy mnie szczęście innych, bo pokazuje, że to możliwe 🙂 A Twój facet jest szczęśliwcem, że Cię ma. Będzie miał rozrywkę (intelektualno-radosno-kochliwo-zjawiskowo-uciechowo-itd-itp) zagwarantowaną do końca życia 🙂 Zabójczo przystojny? Jesteś NA PEWNO nie obiektywny 😛
Załamałeś mnie, bo potwierdziłeś tylko to, co przypuszczałam – faceci w moim targecie wiekowym są dla mnie już niedostępni, pozostają małolaty, którzy nie chcą tego co ja (chyba). Mnie się wydaje, nie wiem, czy słusznie, bo nie miałam okazji zweryfikować, że chcę białej sukni, domku z płotkiem (no dobra, przesadziłam – wolę 3-poziomowe mieszkanie, z garażem i komórką lokatorską!), dzidziusia i kochającego faceta, który będzie na tyle męski, na ile rachunek prawdopodobieństwa pozwala.
buziole!
facet ktorego szukasz istnieje, wiem bo sam nie wierzylem w swoj ideal a sie znalazl, tyle ze po polsku nie mowi no ale los bywa przewrotny. Twoj idealny facet moze byc np zonaty, garbaty, miec jedno jadro, byc czarny albo miec rodzicow gejow badz wiec przygotowana na niespodzianke 😉
A są jakieś inne opcje? Może być kawalerem, nie mieć garba, wręcz przeciwnie idealna postawę, mieć dwa zdrowe jądra z masą plemników gotowych na zapłodnienie, rodzice ujdą, miło jak będą 🙂 takiej niespodzianki mi życz!
Kraków został w papierach, z lokum, w weekendy. Goję swoją duszę w rodzinnym gniazdku. Ale czas się chyba pozbierać.