Dziś w muzeum M. oniemiał na widok tysiąca butelek wszelkiego rodzaju whisky. Jak ręką odjąć zapomniał o długim i nużącym locie do stolicy Szkocji. Na wcześniejszy kiepski nastrój wpłynęła nasza przeprawa przez Heathrow, sprawdzali nas z trzy razy, za każdym razem kontrolując dokumenty i podręczny bagaż. Teraz wiem, dlaczego ludzie z pracy nie lubią latać do Stanów BA – nikt nie lubi być tak czołgany.
M. skończy jutro 39 lat i na tę okazję właśnie lecimy na długi weekend do Edynburga. By nadać zadęcia temu wydarzeniu na swoją urodzinową kolację zarezerwował stolik w Number One w hotelu Balmoral. Niestety A. zaniemogła zmęczona okrutnie choroba, więc musieliśmy bawić się tego wieczoru we dwoje. Daliśmy rade, choć pogoda nas nie rozpieszcza.
M. który kocha gotować wciąż marzy o własnej restauracji i z początkiem roku ruszył w pogoń za tym marzeniem. Niestety prócz dobrych chęci i niewielkiego zaplecza finansowego na tym kończą się jego wielkie plany otwarcia własnego biznesu. Wciąż nie ma lokalu, działalności gospodarczej, zezwoleń, pracowników, kredytu na kupno sprzętu i towaru, nie ma pieniędzy na place dla pracowników na co najmniej rok, za to ochoczo przystąpił to najpiękniejszej i nie mniej kosztochłonnej części planu czyli urządzania lokalu, którego de facto jeszcze nie ma, ale za to ma już obrazy na ścianie, talerze i kieliszki… Oczami wyobraźni widzi już rozgoszczonych przy stolikach stałych bywalców, którzy z uwielbieniem zajadają się wymyślonymi przez niego daniami, cieple, nastrojowe światło, eleganckie wnętrze spowite zapachem dan, siebie na środku sali, ubranego elegancko i markowo sprawdzającego, czy wszystkim smakuje. Niestety wciąż nie jest na tyle świadomy, że ta utopijna wizja jest niesamowicie trudna do zrealizowania.
Do głowy przychodzi mi tylko piosenk Legend’a, „All Of Me”, choć nie wiem, czy Twój M. ma jakieś kragłości, jak w tejże piosence…
Dupa, kaplica, inne tego typu, mimo turbulencji (w obydwie strony), uparłem się i zamieszkam wkrótce w Mediolanie.
Ce la fai a sopportare la mia MAGNIFICA presenza laggiu’ 🙂 ?
Zakochałem się w italianskim C&C dajrektorze, HR dajrektorce, Sales Dajrketorze, jedynie sucz od kanału nowoczesnego miała minę jak srający kot na puszczy i dociekliwa była okrutnie (w domyślę będę wspierać wszystkie kanały sprzedaży, oprócz jej… miała prawo…) . Twój M. przynajmniej bierze kredyty na Jego marzenia; moj ‚a 5wodapoksiel’ finanzia tutto dalle fonti mie.
Ce la faccio la tua presenza laggiu. L’Italia e abbastanza grande per noi due:)
Skoro dałeś się przekonać żeby wsiąść do samolotu i się przelecieć do Mediolanu znaczy że oferta pracy musiała być kusząca. Mediolan fajne miasto, nawet Expo teraz maja, tylko w centrum to chyba mieszkania nie znajdziesz, bo ceny wynajmu są kosmiczne.
A ‘’5 woda po kisielu’’ scede con te? Anzi, L’Italia è piena di bei e liberi ragazzi per conoscere 😉
Per fortuna adesso pensa di fare… (ti siedi?) l’assistente di volo.
Sta in un corso di formazione a Praga. Ai primi di maggio comincera a volare… „5wodapokisielu” non scende con me. Alemeno io non gli do permesso e basta. Deve lavorare in Polonia. Credo che sia la fine.
M. jest romantykiem i marzycielem, ale tak własnie spełnia się marzenia, Saber – najpierw obrazy potem lokal, najpierw kosiarka potem dom z trawnikiem, najpierw ostrogi, potem koń. 🙂
Pozdrawiam, czytuję Cię od dawna…
Słucham pomysłów M. od kilku lat i kiwam głową w geście aprobaty, ale w środku się gotuję, wiem, że mój facet jest niepoprawnym optymistą.
On wciąż nie odróżnia debetu od kredytu ani nie rozumie funkcjonowania podatku czy cła, ale buja w tych swoich obłokach niczym Ikar w chmurach a ja jestem ten zły, który zło wróży i z impetem ściąga go na ziemię.
Łatwo powiedzieć, że miłość i partnerstwo polega na zaufaniu i na byciu szczerym nawet, jeśli prawda bywa brutalna. Weź żyj z takim i płać potem jego rachunki…;)
Kolega wyżej ma w tym sporo doświadczenia…;)
Czy nie za to go kochasz? Obcowanie z marzycielem uszlachetnia. 🙂 To tak, jakbyś codziennie widział motyla, za każdym razem w innych barwach. A do czego M. ta wiedza o debetach i kredytach, cłach i podatkach? Wystarczy, że Ty wiesz.
Oj tam, nie histeryzuj, na biednego nie trafiło. A M. da się lubić z tym fiubździu. Ty zresztą też! 🙂 Pozdrawiam Cię, bracie marudo…
co racja to racja, w koncu kocha sie nie za cos a po mimo czegos;)