Dzisiaj wcześnie rano znowu przebyłem całą trasę od siebie do hotelu Tripicana skąd wyruszała nasza całodniowa wyprawa łodzią do zbiegu dwóch rzek Amazonki i Rio Negro a stamtąd do amazońskiej dżungli. Gdy Rio Negro łączy się z Solimoes, by dalej tworzyć szeroką Amazonkę, przez kilkanaście kilometrów w korycie płynie woda w dwóch kolorach – czarnym i kawowo – mlecznym. Tak jest w pobliżu Manaus brazylijskiego miasta. Rio Negro, nad którym leży Manaus, przypomina bardziej morze niż rzekę. Szerokość koryta sięga tu bowiem ośmiu kilometrów. Z okien samolotów widać białe plaże, a z brzegu obserwowałam ogromne statki przywożące różnego rodzaju towary.
Wilgoć, wysoka temperatura i insekty, towarzyszyły tej wyprawie, wycierając z czoła grube krople potu czułem jak zabijam całą zgraję latających robali rozmazując sobie po twarzy ich martwe ciała. Na szczęście podstawili nam małą motorową i szybką łódź, stąd ile razy tylko rozwijaliśmy znaczną prędkość delektowałem się przyjemnym wiatrem.
Odpływamy od brzegu, po chwili zatrzymujemy się po środku koryta, przy jednej z wielu wodnych stacji paliw. Podbnych stacji nest tutaj cała masa. Wzdłuż brzegu migają dźwigi i ogromne porty przeładunkowe, dopiero z czasem wyłaniają się zielone drzewa i małe drewniane chatki. Wśród współtowarzyszy wycieczki głównie Brazylijczycy ale znalazła się też para Japończyków mieszkających w Brazylii, kobieta mówiła całkiem dobrze po portugalsku, angielsku i włosku przez co od razu załapaliśmy dobry kontakt. Jej cichy i zdystansowany mąż podczas zwiedzania lokalnych wiosek na wodzie robił za naszego osobistego fotografa. Za to nasz przewodnik czarny, wysoki tłuścioch zabawiał nas niesamowitymi opowieściami o dżungli, pokazywał blizny po ukąszeniach przez węże, ataku krokodyla, wskazał nam legowisko anakondy, którą nieostrożnie przywołał brodząc kijem w wodzie.
Każda tutejsza wioska wyglądała podobnie, kilka lichych domów wzniesionych na palach, ściany zbite z byle desek pomalowane na jaskrawy kolor, dom, kościół, bar, szkoła – wszystko według tego samego schematu. Po niedzielnej mszy wszyscy mieszkańcy udają się do baru na szklaneczkę. Ludzie żyją tu głównie z rybołówstwa, gastronomii i sprzedaży lokalnych pamiątek.
Jak na typowego turystę odwiedzającego tę część Brazylii zrobiłem sobie pamiątkowe zdjęcia z krokodylem, wężem i leniwcem…
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.