Gdy kładłem się spać było grubo po 1 w nocy, nie wiem dlaczego, ale spałem bardzo krótko, obudziłem się przed 5 i chyba coś niedobrego mi sie śniło bo narobiłem takiego rabanu że obudziłem M… przekładałem się później tylko z boku na bok, w końcu po 6 wylazłem po cichu z łóżka i pozwoliłem M. cieszyć sie snem sprawiedliwego. Tak jak przypuszczałem, widok z naszego tarasu przyprawiał o palpitacje serca, na wprost od naszego balkonu ciągnął się długi, kilkunastometrowy mur kolczasty a za nim olbrzymia wieża z kominem, która nie wiem czemu, ale wczoraj kojarzyła mi się z krematorium… No może krematorium to nie było tylko jakaś fabryka, ale definitywnie wyglądało niepokojąco…
Zjedliśmy byle jakie śniadanie byleby jak najszybciej wyjechać do Syrakuz. Niestety nie było nam dane wyjechać od razu…. Nim to nastąpiło spędziliśmy prawie godzinę czekając na hotelowy shuttle, który okazał się zwykłym autem osobowym i w końcu zawiózł nas na lotnisko, potem pół godziny szukaliśmy stanowiska Enterprise a na końcu musieliśmy stać w kolejce po klucze. M. dwoił się i troił żeby poprawić mi humor, bo na mojej twarzy wyczytać można było megaduże niezadowolenie. Trochę się dąsałem i lekko plułem jadem, bo wszyscy wkoło wydawali mi się albo głupi albo zdrowo p… ci, ale w końcu pogodziłem się z sytuacją, przecież to nie byla jego wina, że Sycyliczykom bliżej do Arabów niż do Niemców więc gdy w końcu zacząłem kpić ze wszystkich tych kuriozalnych sytuacji M. wiedział, że jest ok i nie musiał się dłużej martwić, że strzelam focha i rzucam gromy…
Nowiusieńkie Volvo V40, którym wyjechaliśmy w trasę, sprawia się bez zarzutów, wreszcie zrobiło sie miło, przyjemnie i wakacyjnie. Mamy ubaw z wbudowanego GPSu bo głos tej pani brzmi służebnie poddańczo jakby co rotundę miała się rozpłakać.
Podczas zwiedzania kolejnych miast zauważyłem, że w tych wyglądających na rudery domach mieszkają bardzo bogaci Sycylijczycy, rzeczywiście z tych obdrapanych bram wychodzili elegancko ubrani ludzie i wsiadali do jeszcze droższych samochodów. Historia, jak i współczesność sprawiają, że ludzie wciąż nie mają poczucia związku z tym co nie jest ich własnością. I tak np. choć dumni są ze swojej ziemi, to nie czują się odpowiedzialni za własność społeczną, która w przeszłości zawsze należała albo do wroga albo najeźdźcy albo mafii… Stąd domy są wewnątrz schludne i zadbane, oni sami są czyści i pachnący, a ulice i elewacje domów są brudne i odrapane, dodatkowo gdzieniegdzie porzucona padlina psa czy gołębia.
Na każdy kroku spotykaliśmy Polaków, język polski rozbrzmiewał częściej niż niemiecki czy angielski – przy najmniej mam takie wrażenie.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.