Uwielbiam Cefalu! Na pierwszy rzut oka nie przypomina kurortu, zwłaszcza w marcu, gdzie po wąskich uliczkach błąka się niewielu turystów, a plaże są nieomal puste. Ale jest kurortem na pewno. Cefalu ma opinię perły Sycylii. Miasteczko położone jest na cyplu u stóp potężnej skały La Rocca nad samym brzegiem morza.
Koniecznie musimy wrócić tutaj na dłużej, podziwiam mojego brata, który na podróż poślubną wybrał Palermo, bo tutaj jest o wiele ładniej, urokliwiej i ciekawiej. Spędziliśmy raptem kilka godzin okraszonych krótkim zwiedzaniem, lodami i wyśmienitym lunchem nad brzegiem morza, ale to nam wystarczyło by chcieć tutaj wrócić. Uliczki czyste, budynki odremontowane i bardzo zadbane, razem M. oglądaliśmy hotele przy plaży i już wybraliśmy ten, w którym zatrzymamy się tutaj następnym razem.
Kolejne 160km i dotarliśmy do Messyny. Hotel Vmaison prze-cu-za-je-fajny w samym centrum aż nie chciało mi się opuszczać eleganckiego apartamentu i nawet dobrze, bo miasto jakoś nas rozczarowało. Może to ze zmęczenia i natłoku wrażeń, ale zrobiliśmy tylko krótką rundę po mieście i wróciliśmy do hotelu. Po drodze wpadł nam w oko jeden taki butik z modą męską, weszliśmy niby na chwilę a po godzinie M. wyszedł z kompletem garderoby na nasz ślub! Zakupy we Włoszech to świetna sprawa i nie daje po kieszeniach tak bardzo jak w Szwajcarii.
Na swoją urodzinową kolację M zaprosił mnie do restauracji, wybrał bardzo przyjemną małą restauracyjkę gdzie właściciel próbował wytłumaczyć nam, że najlepsze ostrygi pochodzą z (sic!) Francji z regionu Szkocji. Do hotelu wróciliśmy pieszo, bo tego wieczoru pierwszy raz od przyjazdu trochę się przejedliśmy.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.