Tak jak myślałem, gdy wygrzebałem się z łóżka było grubo po 16, na pół rozespany na pół przytomny zacząłem się więc pakować. Nauczony doświadczeniami z poprzedniej wizyty na lotnisku w Manili ubrałem się warstwowo na cebulkę, bo klimatyzacja na tym lotnisku naprawdę potrafi ludziom dać popalić – tym razem nie planowałem marznąć na kość, trząść się z zimna i szczękać zębami.
Zanim nadałem bagaż musiałem odstać w kolejce ponad godzinę. Spędziłem ten czas pożytecznie czytając zaległą lekturę. Na lotnisku pustki jak na Manile, owszem było trochę osób, ale bałem się że będzie dużo gorzej.
Samolot lini United do Koror nie miał opóźnienia, trochę tylko trwało nim przeszedłem przez całą kontrolę bezpieczeństwa. Widać że leciałem jakby do Stanów, bo punktów kontroli było niewspółmiernie dużo za dużo.
Nie lubię United, okropna linia, stare samoloty i okropny serwis. My w Europie naprawdę jesteśmy rozpieszczani przez linie lotnicze a to co stało się w USA to sprowadzenie lini lotniczych do poziomu komunikacji miejskiej: masówka, wszystko byle jak, byle tanio.
O 2.30 samolot dotknął tafli Palau International Airport. Na zewnątrz panowała nieznośna duchota, pasażerowie w kompletnej ciszy wychodzili z samolotu kierując się w kierunku głównego budynku.
Wypełniając wniosek wjazdowy do Palau niechcący wpisałem, że nie mam żadnego źródła dochodu przez co niepotrzebnie wzbudziłem zainteresowanie służb imigracyjnych. Zaczęły się jakies głupie i niepotrzebne pytania, pokazywanie rezerwacji biletów, hotelu, wycieczek i środków na pobyt…. Była 2.30 rano, oczy miałem na zapałki, więc nie mogli oczekiwać ode mnie, że będę pamiętał wszystko co wpisałem we wniosku.
W końcu wbili mi ogromną na całą stronę pieczątkę z wizą.
Kierowca z Royal Resort już na mnie czekał, zapakowałyśmy tylko bagaż i po chwili ruszyliśmy w kierunku hotelu.
Palau to dziura. Czarno ciemno i nie działają telefony. Wpadłem w panikę że będę odcięty od reszty świata przez następne kilka dni. Przypomniało mi się że podobnie było na wyspach Cooka całkowicie odcięty od świata z 50 Mb dostępem do internetu za 20 usd.
Palau jest trochę japońskie przynajmniej toalety są jak centra dowodzenia statku kosmicznego w NASA. Ceny wprost powalają, pokój kosztuje 350 USD za noc w pokoju standardowym bez śniadania. Na szczęście działa wifi więc jakoś dałem radę skontaktować się z bliskimi, że doleciałem i nie rozbiłem się gdzieś nad Pacyfikiem.
O 7. miałem pobudkę, gdy kładłem się do łóżka była 6.15…
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.