W nocy hotel wydawał się ponuro ciemny, szary i opuszczony, nie miał w sobie nic z miejsca, które oglądam na stronach w internecie… Wczesnym rankiem wyszedłem na taras, widok okazał się spektakularny: położony nad zatoką, z licznymi zacumowanym przy nabrzeżu łódkami, zatopiony wśród bujnej roślinności, pełen palm, krzewów, wypielęgnowanych egzotycznych kwiatów – prawdziwie rajski widok skąpany w pierwszych promieniach słońca.
W sali śniadaniowej spotkałem głównie Japończyków, pod nich ułożony był cały śniadaniowy bufet, jedyne co było zachodnie to omlet i croissanty.
Od kilku dni brakuje mi normalnej kawy, tę którą serwują niestety nie da się pić, straszna lura, która smakuje jak wypłuczyny. Marzy mi się filiżanka espresso.
Miałem trochę czasu pokręcić się po ośrodku nim przyjechał po mnie samochód, którym pojechałem na miejsce zbiórki. Dziś w planie miałem kajaki. W biurze Fish’n Fins najpierw kazali wypełnić mi tonę dokumentów nim pozwoli odebrać kajak i sprzęt do nurkowania. Wdałem się w pogawędkę w przypadkowo spotkanym instruktorem nurkowania, który okazał się być Szwajcarami. Dostało mi się za to, że po 10 latach mieszkania w Helwecji nie mówię po szwajcarsku. Chłopak dumnie prezentował mi swoje polskie korzenie. Okazało się, że po polsku nie potrafi sklecić nawet zdania, więc na końcu wybuchnęliśmy gromkim śmiechem.
Razem ze mną podróżowały tego dnia pochodzące z Singapuru matka z córka oraz pracująca w Nowym Jorku Tajwanka. Popłynęliśmy w kierunku jednej z wielu zatok skąd przysiedliśmy się na kajaki.
Palau jest majestatyczny, prawdziwie rajski, soczyście zielony, turkusowy i mocno błękitny. Co jakiś czas łapał nas przelotny deszcz, chowaliśmy się wtedy pod drzewa albo pod sklepieniami jaskiń. Zatoki pełne są japońskich pozostałości z czasów wojny: bunkrów, zatopionych statków magazynowych, wraków statków.
Popołudnie i wieczór spędziłem w hotelu.
Połączony mostami i groblami zespół wysp z szeroką laguną, na którym znajdują się te miasta można łatwo zwiedzić, najlepiej wynajętym samochodem. Niestety brak jest tutaj transportu publicznego poza taxi. Tyle tylko, że w Koror niewiele jest do zwiedzania
Wieczorem spełniłem życzenie jednego z mieszkańców wyspy. Początkowo szło jak po grudzie, ale dzięki cierpliwości, doświadczeniu i zdolnościom manualnym zrobiłem to jak należy.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.