Przespałem cały wieczór, noc i obudziłem się po 6. Czuję się obolały, pieką mnie plecy w głowie czuję jakby łomot pneumatycznego młota. Wysmarowałem sobie na noc tyłek talkiem i od razu poczułem ulgę a pupcię mam dziś znowu gładką jak u niemowlaka. Nie dałbym rady pojechać dziś na zwiedzanie wyspy i cieszyć się z tej wycieczki, dlatego odwołałem wyjazd. Tym samym przepadło mi 300 dolców i powinienem był być na to wściekły, ale w tej sytuacji było mi wszystko jedno, ważne że mogłem wrócić do łóżka i pocierpieć w czterech ścianach hotelowego pokoju. Poza tym lunał deszcz, zachmurzyło się, spadła temperatura a tarzanie się w błocie, jazda na qudach, wspinanie się i bieganie po wodospadach nie były mi głowie.
Hotele na Palau mają dziwne zasady meldowania i wymeldowywania się. Check-in od 15 a check-out o 10. Jeśli nawet chciałbym wymeldować się później to i tak wołają sobie praktycznie jak za kolejną dobę pobytu. Nie ma co, sporo wyniesie mnie mój pobyt w tych tropikach.
O 21.50 wracam do Manili. Guam sobie odpuszczam, bo z tego co słyszałem niczego ciekawego tam nie ma, ot co zapyziałe zrzeszone amerykańskie terytorium. Chyba zrobiłbym lepiej lecąc znowu na Hawaje, przynajmniej jest tam ładnie.
Dziś ostatnia noc na Filipinach przed jutrzejszym powrotem do domu. Znowu było fajnie spędzić tutaj święta, z dala od zgiełku, zimy, mrozu, obżarstwa i rodzinnych powinności.
Święta, bożego narodzenia i sposób ich spędzania to nasza polska tradycja. Z tradycją się nie dyskutuje, bo ona po prostu była, jest i będzie. Choć może nas irytować, wkurzać albo spędzać sen z powiek z wiekiem podobno zaczynamy ją doceniać. Usłyszałem kiedyś, że człowiek z wiekiem popada w sentymenty i zaczyna bardziej doceniać momenty spędzane z rodziną, nawet jeśli wcześniej przy wigilijnym stole otwierał mu się nóż w kieszeni. Z czasem zaczynamy się z tego śmiać i powstają ciekawe anegdoty więc może o to w tym wszystkim chodzi. Póki co daleko mi do bożonarodzeniowych hucp i spędów. Może jeszcze nie dojrzałem…
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.