Marzyłem o tym kraju od dłuższego czasu. Z jednej strony dlatego, iż odwiedziłem już wcześniej Gruzję i Armenię, dwa pozostałe kraje Zakaukazia. Z drugiej strony mało jest takich miejsc na świecie, których nazwy dźwięczą w głowie od najmłodszych lat. Tak było z Baku, stolicą Azerbejdżanu, z miastem, którego nazwa brzmiała w moich myślach i planach bardzo wyraźnie i bardzo długo.
I oto jestem, w środku pełnego życia centrum, w największym mieście Zakaukazia, nad szumiącym morzem-jeziorem, w błyskawicznie rozwijającej się, postowieckiej republice, która nie grzeszy jednak demokracją.
Azerbejdżan ma niezwykle orientalnie brzmiącą nazwę. Nie ukrywam pojawiły się obawy o bezpieczeństwo. Pomimo napięć na granicy azersko-armeńskiej, Azerbejdżan to niezwykle bezpieczny kierunek podróży, zaś jego stolica, Baku, należy do jednych z najbezpieczniejszych miast dla podróżnych. W odróżnieniu od wspomnianych dwóch krajów, które wyznają religie chrześcijańskie, głównym wyznaniem Azerbejdżanu jest islam. Pomimo tego, iż większość populacji to muzułmanie, lata spędzone pod sowiecką jurysdykcją i indoktrynacją, przyczyniły się do laicyzacji społeczeństwa, a współcześnie, do faktu, iż wyznawany w Azerbejdżanie islam, należy do jednych z najprzyjaźniejszych odmian na świecie. I tak, w azerskich restauracjach bez problemu można napić się wina wyprodukowanego w tym kraju; coś, co byłoby nie do pomyślenia w sąsiednim Iranie. Co więcej, większość kobiet, które jako turystyki odwiedzają stolicę tego kraju, odbierane są jako coś niezwykle egzotycznego, jeśli mają na sobie tradycyjny czador.
Na przejście na drugą stronę ulicy nie zdecydowałem się pierwszego wieczoru po przylocie. Pomimo późnej pory była strasznie ruchliwa, po kilku pasach w obie strony mknęły sznury aut. Nigdzie nie widziałem świateł ani przejść dla pieszych. Dopiero rano odkryłem że co kilkaset metrów ulokowane są monumentalne i bogato zdobione podziemne przejścia dla pieszych. Gdyby próbować przejść należałoby popatrzeć się najpierw w prawo potem w lewo potem jeszcze raz w prawo i w lewo a na koniec pod nogi i do góry, bo niebezpieczeństwo może pojawić się tutaj z każdej strony.
Budynki maja piękne fasady, sklepy są bajecznie oświetlone, człowiek ma ważenie że przechadza się ulicami Paryża albo Londynu tyle tu bogactwa, przepychu i piękna.
Ludzie trochę przaśni, czasem bezzębni i z urody lekko mongołowaci.
Szkoda, że zdjęć nie ma, przecież to egzotyczny kraj.
Pozdrawiam