Prawie zaczynałem już więdnąć czekając w Monachium na swój samolot. Gdyby była ładniejsza pogoda pewnie ruszyłbym swoje leniwe dupsko i pojechał do centrum miasta, ale aura ostatecznie zniechęciła mnie do tego pomysłu. Dla zabicia czasu obejrzałem kilka filmów, wypiłem pół butelki wina i wysmarowałem reklamacje do Lufthansy za to że w ogóle muszę tutaj tak siedzieć bezczynnie. W samolocie za to spałem jak dziecko.
Gdy lądowaliśmy na lotnisku w Pizie było już ciemno, leniwie wyszedłem z samolotu, zmarznięty od chłodnego wiatru i podstawionym autobusem podjechaliśmy pod terminal. Walizki z naszego lotu wyjechać miały spod karuzeli 2. Przez dobry kwadrans nic się nie działo, pasażerowie innych lotów zdążyli już odebrać swoje bagaże a myśmy nadal czekali. Wreszcie coś się ruszyło, ale na innej karuzeli. Oczywiście nasze bagaże wyjechały zaraz potem – Ben venuto in Italia uśmiechnąłem się pod nosem. Z lotniska do centrum podjechałem pociągiem i zajęło mi to niewiele ponad 7 minut, hotel znajdował się na przeciw głównego wejścia do dworca kolejowego. Pokój mały, ale czysty, łazienka, prysznic, czyste ręczniki, duże podwójne łóżko, klimatyzacja. Wszystko lekko klaustrofobiczne ale było mi wszystko jedno. Zostawiłem tylko bagaże i wskoczyłem szybko pod strumień gorącej wody zmyć z siebie zapach i brudy podróży. Wyszedłem na miasto.
Życie nocne Pizy właśnie się budziło, na ulicach i w barach pełno młodzieży, w końcu był piątek. Gdzieniegdzie widać było afrykańskich emigrantów ale i tak mniej niż w Bolonii czy Rzymie. Szedłem przed siebie, gdzieś tam z rzeką znajdowała się sławna Krzywa Wieża i postanowiłem zobaczyć ją jeszcze tego wieczoru.
W ciągu dnia podobno trudno się tutaj dostać, bo miasto zalewa co roku 10 milionowa rzesza turystów. Piza jest miastem znanym głównie dzięki swojej wieży. Gdyby nie błędy architektoniczne, pewnie nikt by tutaj nie przyjechał. A dobija tutaj mnóstwo wycieczek z całego świata i każdy robi sobie identyczne zdjęcie. Takie, na którym podtrzymuje wieżę dłońmi… Ktoś wspominał mi że żadne inne miejsce w Europie nie jest obsiane taką ilością kiczowatych pamiątek jak właśnie Plac Cudów, ale dziś o tej porze nie było tu prawie nikogo. Cicho, czysto i bezpiecznie za sprawą zaparkowanego obok pojazdu Esercito.
Wieża w nocy ma swój urok!