Afrykańskie upały wróciły i znowu się męczę. W piątek do Szwajcarii leciałem o 5 rano wyletniony prawie jakbym po przelocie miał odrazu iść na plażę.
W czwartek podopinałem wszystkie sprawy tak żeby w piątek mieć w miarę święty spokój od pracy. Nie wszystko poszło gładko tak jakbym tego sobie życzył, ale prócz paru odebranych telefonów i kilku telekonferencji dzień był w miarę spokojny.
W nowej firmie reorganizacja. Mam to szczęście, że gdzie nie pójdę tam albo ktoś jest w ciąży albo ogłaszają restrukturyzację. Tym razem mam dwa w jednym: ciąża koleżanki która z końcem września odchodzi na macierzyński i wielkie zmiany które ogłosili w piątek. Mój szef nie będzie już najprawdopodobniej moim szefem, mój dział nie nazywa się tak jak się nazywał, może przestanę latać do Niemiec tylko moja rola pozostała niezmieniona – pewnie do czasu.
Mało się tym przejmuję, bo gdybym miał myśleć o tym co się może wydarzyć za następne kilka miesięcy, pewnie bym oszalał a tak kładę na to brzydko mówiąc laskę.
W piątek K zaprosiła mnie na swoje urodziny, standardowo spotkaliśmy się w Rialto i w stałym gronie. Było sympatycznie, a atmosferze pięknego berneńskiego starego miasta do późno lało się wino i piwo a rozmowom nie było końca. Do domu wracałem przed północą i znowu poczułem, że bardziej jestem u siebie tutaj niż będąc we Wrocławiu.
Z M. spędziliśmy cały weekend, pracował tylko w sobotę wieczorem co skrzętnie wykorzystałem na spotkanie z B. w Ittigen.
Ostatecznie wybraliśmy z M dokąd pojedziemy na najbliższe wakacje w marcu. Były Myanmar, Jawa, Uzbekistan, Hiszpania i Chorwacja a ostatecznie padło na Bordoux i region Cognac. Na dniach będziemy rezerwować bilety na samolot i auto i hotele, żeby potem już tylko odliczać dni do upragnionego urlopu.
W międzyczasie na pewno zaliczymy jakieś szybkie wypady do Londynu czy Warszawy ale plaża i koktajle z parasolką na razie się nie zapowiadają.
Będą zdjęcia?
o, Berno…Jest tam taka jedna uliczka, która kończy się już w zasadzie na przedmieściu. Niedaleko jest cmentarz i Centrum Klee. Stamtąd ostatniego ranka patrzyłam na Alpy…
Tak, tak wiem gdzie to:)