Działo się przez ostatnie dwa tygodnie, oj sporo się działo. Napisać tylko o tym nie mogłem się zebrać, bo od kilku dni prycham, smarkam i odczuwam okropny ból gardła oraz głowy, a od zawsze wiadomo że ból głowy u mężczyzny można porównać jedynie do bólów porodowych u kobiety.
Po powrocie ze Szwajcarii, zaraz tego samego dnia polecialem do Frankfurtu na firmowy team event. Przez to, że dzień wcześniej zgubiono mi bagaż całe poranne pakowanie odbywało się na wariackich papierach. Skoro świt musiałem wynaleźć zapasową walizkę a potem zrobić zakupy, bo okazało się, że potrzebuję zapasowych kosmetyków i wszystkich przyborów toaletowych.
Gdy wreszcie dojechałem na lotnisko moje „towarzystwo” na dobre zdażyło rozgościć się już w loungu, zabawa trwała w najlepsze co potwierdzała niezliczona ilość skonsumowanych lampek wina. Nie byłoby w tym nic niestosownego, gdyby nie fakt że po dotarciu do hotelu panowie poszli po kolejne zapasy wyskokowych trunków, które następnie umieścili w moim pokoju, bo jako jedyny dysponowałem największym pokojem typu suit. Nim wyszliśmy na wieczorną imprezę „towarzystwo” uzupełniło jeszcze poziom płynów w organizmie, po czym spacerkiem udaliśmy się do baru gdzie czekała na nas reszta znajomych z pracy. Nasz dyro zamówił kilka butelek białego wina, zajęliśmy sobie wygodne stoły ulokowane niedaleko sceny i miejsca, gdzie odbywał się uliczny koncert. Muzyka była przednia, nieznany zespół naprawdę dawał rady a ponadprogramowe ilości wina sprawiły, że wszyscy szybko wczuli się w rytm znanych przebojów, zapomnieli, że dziś dopiero poniedziałek i zaczęła się huczna zabawa okraszona tańcami i śpiewem. Skończyliśmy około północy, impreza na moje nieszczęście przeniosła się do mojego pokoju i nie mogłem nic zrobić, bo wielki pan szef zaszczycił mnie swoją wizytą, siedząc na moim łóżku pił wino… prosto z butelki. Od lat nie jest to mój klimat imprezowania, ale wysokiej dyrekcji się przecież nie odmawia. Nie dziwi mnie teraz wcześniejsze zachowanie niektórych moich młodszych kolegów, ale w końcu przykład idzie z góry, mogłem jedynie więc tylko pogodzić się z tym co zobaczyłem.
Na śniadanie wstałem lekko niewyspany, ale i tak w lepszej formie niż moi koledzy, którzy tego dnia robiąc prezentację mówili przepitym glosem, waląc na kilometr niestrawionym alkiem ani na moment nie rozstając sie z butelką zimnej coli albo redbula w ręce.
Ogłoszono zmiany w strukturze naszej firmy, mój dyro stracił rolę, przenieśli go do innego działu a mnie czekały zmiany. Nie wiedziałem wtedy jeszcze dokladnie jakie, ale do śmiechu mi nie było, bo w końcu wciąż jestem tutaj na okresie próbnym. Po pracy poszliśmy do chińczyka na kolacje a potem od początku – impreza w moim pokoju. Byłem przezorny i uprzedziłem szanowne towarzystwo, że dzis bawimy się tylko do północy a potem sayonara, zamykam drzwi na klucz a oni moga bawić się gdzie indziej, na korytarzu, w parku, przy barze, albo gdziekolwiek tam sobie chcą.
***
Najszybciej w całej organizacji dowiedzieliśmy się jakie czekają nas zmiany, kto przechodzi pod kogo albo kogo przenoszą gdzie indziej, siłą…
Zakumplowałem się z asystentką dyra roztaczając przed nią swój niebywały urok i zdradziła mi, że jak dowiedział się że odbierają mu rolę i przenoszą gdzie indziej minę miał nie tęgą. Ponoć wyszedł blady jak ściana, milczał, nie odpowiadał na żadne pytania, spakował się tylko i wyszedł z biura. Z jednej strony było mi go szkoda bo przystojny był z niego facet, zadbany, lekki psychol, ale z poczuciem humoru, gumowe ucho i wszędobylski, lubujący się we władzy i irytująco zawsze wszystkowiedzący ale przystojny ciastek przez którego ponoć wiele osób płakało i odchodzili z firmy. Tak, przystojny był więc obiektywny chyba nie jestem ale w sumie teraz to nieważne.
Jako że jestem korporacyjną prostytutką już pierwszego dnia zacząłem interakcje ze swoim nowym szefem o wdzięcznym imieniu Sven. Na pierwszym spotkaniu usiadłem obok niego, przyniosłem mu wody, pożyczyłem długopis i skomplementowałem jakąś jego wypowiedź którą coś tam co wydukał, udając że nie wiem nawet kim jest. A dzięki życzliwym mi osobom czytaj dziewczynom miałem obcykane którą ma żonę, jak ma na imię, ile dzieci, ich wiek, imiona, gdzie był na wakacjach i jakie ma hobby i oczywiście wszystko niby przypadkiem wplotłem to w nasze niewinne pogawędki dwóch nieznajomych zaskarbiając sobie przychylność przyszłego szefa. Efekt był taki że na koniec dnia mówił już do mnie po imieniu i potrafił przeliterować moje arcytrudne nazwisko więc odniosłem spektakularny sukces. Wazeliniarz ze mnie wiem…
i co dalej?
Pisze pisze zaraz
Ja choruję. Pomieszanie wirusów pracowniczych ze szkolnymi. Niby nie jest źle, ale nie jest dobrze…
Ja nadal cierpię, leci mi z nosa i kaszle ale muszę pracować a głowa wydaje mi sie taka ciężka i w ogóle mam wrażenie ze jestem jakiś nieobecny i mało ogarniety
Trzymaj się jakoś! Pozdrawiam!
Cóż, sam pozwoliłeś na to, by Twój pokój był przechodni. Nie oddałabym swojego pokoju, oazy ciszy i odpoczynku kolegom. Jak rano wstać i czego się trzymać…
Pozdrawiam
To mój pierwszy miesiąc w nowej pracy, pierwsze dobre wrażenie robi się tylko raz wiec „podlozylem się” w ramach dobrych przyszłych relacji. Nie chciałem wyjść na gbura i zlamasa co kolegów nie chce gościć…
Niestety takie uroki interakcji zawodowych, zwłaszcza na początku. Często patrzy się bardziej na sympatyczność danego pracownika niż na jego obiektywne zalety, stety lub niestety 😉
Zajdziesz daleko w życiu :).
Żyjesz? Czy pokonała Cię grypa?
Zyje. A co tęsknisz aż tak?🤣
Aż tak to nie, ale bardzo.
To ja jutro dla ciebie specjalnie coś spłodze. 🙂
Czekam z niecierpliwością 🙂