Pojechałem, wróciłem, nie oszalałem ba – wypocząłem, bo oderwałem się od wielkomiejskiego zgiełku i codzienności. Żubry ani bobry mnie nie zaatakowały, poligony były puste, czas szybko zleciał i na jakiś czas zapomniałem o szaleństwie, które dzieje się wokół.
Dzień przed wyjazdem poszedłem na lekki melanżyk i było grzecznie, o 2 wgniatałem już poduchę w swoim łóżku i nie musiałem przed snem nawet karmić łabędzi, bo całkiem dobrze się czułem. Matka dzwoniła do mnie w ciągu dnia z pięć razy i umówiliśmy się, że o 8 przyjadą mnie odebrać, żebym był gotowy. Spoko loko luz i spontan. Nastawiłem sobie budzik na 7, wyciągnąłem podróżną torbę do spakowania rzeczy, wziąłem butelkę wina i zniknąłem na pół nocy. Sekretariat Trzeciej Rzeczy zadzwonił do drzwi pół godziny przed czasem, usłyszałem cały paternoster, że jestem niegotowy, jeszcze niespakowany, że nie włączyłem na noc zmywarki, że pranie już dawno suche na balkonie, że kwiatki mają sucho, że śmieci nie wyniosłem, że w korytarzu naniosłem piachu i poczułem się jakbym cofnął się w czasie, znów miał 17 lat i mieszkał z rodzicami. Samo życie, wyjazdy na urlop zawsze są stresujące.
W aucie głównie spałem, może za wyjątkiem dwóch przerw: na wypęcherzenie się i jedną na drugie śniadanie – obudził mnie wtedy zapach kanapek, kiszonych ogórków, jajek na twardo i pykniecie otwieranego termosu oraz odgłos szeleszczącej aluminiowej folii. Poczułem zapachy smak rodem z lat 80.
W czasie jazdy byłem też indagowany: co u mnie w pracy, wybijano mi pomysł podjęcia pracy w innym mieście, odpytywano mnie z moich bliskich znajomych oraz przyjaciół, jak radzi sobie M. i co słychać w naszym związku. Na koniec kochana mamusia wygłosiła tyradę o tym, jak bardzo jest światowa, nowoczesna i tolerancyjna, ale zaraz potem usłyszałem, żebym lepiej przy ludziach (zwłaszcza sąsiadach) nie opowiadał o M., a jak przyjedziemy tutaj sami na urlop, to najlepiej gdybyśmy zabrali ze sobą jakieś dwie dziewczynki, bo Borne to małe miasteczko i lokalsi mogą spuścić nam łomot.
Domek rzeczywiście ładny, położony w samym środku lasu, blisko jeziora, sklepów, poczty i warzywniaka. Ogródek spory, wypieszczony, pełen roślin i kwiatów, ale za niedługo będzie jeszcze bardziej, bo to dopiero początek letniego sezonu, chyba żeby zniszczy go pies sąsiadów z ADHD.
Pobudka o 6, wyprawa po świeże bułki do lokalnego sklepu, codzienne spacerki z ojcem do lasu i nad jezioro, czasem na poligon, 12. – obiad, zupa i drugie danie, koniecznie z surówką, kolacja o 18 i od 20. cisza nocna, przerywana wyprawami do toalety o 23 i koło 3 nad ranem. Dawno nie żyłem w tak regularnym rygorze. W tzw. międzyczasie obowiązkowe grzecznościowe wizyty i rewizyty sąsiadów emerytów okraszane kanapkami, grillem i oczywiście wódeczką nawet o 10 rano.
Zagubiona w czasoprzestrzeni w końcu Cię odnalazłam.
Cieszę się, bo tęskniłam.
No i czytam, że jesteś w świetnej formie!!!
Narzekasz, jak mało kto!
To nie narzekanie, stwierdzam wyłącznie fakty:)
Musiałem zebrać myśli ze opisać te przygodę
Lubie Twoje stwierdzanie faktów :)))
Zawsze, jak wracasz, statystyki idą mi w górę :)))
To chyba dobrze, choć nie wiedziałem ze mam taka moc sprawczą.
To już wiesz :)))
Wydajesz się być w bardzo dobrym humorze, czyżby radość że fryzjerów otwierają?
Jeszcze trochę muszę poczekać. Nie załapałam się w pierwszej turze…
Wszyscy rodzice w trosce o dzieci reagują podobnie. Bez względu na to, ile lat mają dzieci. Czas się z tym pogodzić. bo z wiekiem będzie się ta troska nasilać, niestety.
Serdeczności
Ale piękna okolica! ❤
Jak tam pięknie