Dużo rzeczy zwaliło mi się ostatnio jednocześnie na głowę. Żyjąc w pędzie próbuję złapać perspektywę, w tych niewielu momentach kiedy mam chwilę by się zatrzymać, znajduję moment na głębszą refleksję, by spojrzeć na siebie w lustrze. Widzę starzejącego się 40latka, z piekącym ioczami, lekko papuśnego, lejącego się, opuchniętego, zmęczonego. Z trudem dostrzegam resztki młodzieńczego uroku faceta, który niegdyś robił piorunujące wrażenie, działał jak magnes, chodził jednocześnie na prąd i baterie a teraz parszywieje, blednie, marszczy się i fałduje. Gdyby nie poczucie obowiązku, goniące terminy i nawał pracy pewnie usiadłbym, otworzył butelkę czegoś z procentami, puścił melancholijną muzykę i zapłakał nad swoim losem, próbując zmyć z siebie ciężar tych ostatnich tygodni, ale nie potrafię teraz wykrzesać z siebie żadnych emocji. Pcham dalej przed siebie wózek zwany życiem i myślę jak bohaterka Przeminęło z Wiatrem, że zastanowię się nad tym jutro.
We wtorek obudziłem z mocnym postanowieniem, że sorry ale potrzebuję odpocząć, mam gdzieś, że coś trzeba, że muszę, że mi kazano. Firma nie padnie gdy jednego dnia nie przyjdę do biura. Mój szef nie był zadowolony, kiedy mu oznajmiałem, że planuję wziąć jednodniowy urlop, ale argument że z jego czy bez jego zgody i tak mogę zrobić sobie fajrant, ostatecznie zadziałał.
We wtorek padł mi w domu internet, co w dobie paranoi i możliwości zdalnej pracy urosło do problemu porównywalnego z pustą lodówką w sobotę po 18. Przeczekałem 12 godzin, licząc że może samo się naprawi, po czym nazajutrz punkt 7 zadzwoniłem do Biura Obsługi Klienta zgłosić awarię. Myślałem, że będę czekał 48 godzin na telefon od technika, niepokój potęgowany wiadomością, że w weekend zaczynam swoje studia MBA. No bo właśnie też zostałem zakwalifikowany, tyle tylko, że na razie będą odbywały się w trybie hybrydowym co oznacza potrzebę dobrego, stałego łącza internetowego. I tak na studia się dostałem, internet mi naprawili, rano w środę pojechałem zawieźć rower na zimę do garażu, zrobiłem zakupy na następne sześć tygodni lockdownu, zahaczylem o aptekę i na dodatek udało mi się wszystko załatwić przed 10.30 rano przez co całą środę naprawdę miałem dla siebie.
Nie przejmuj się, czas leci każdemu, a ciało starzeje się. Polubisz zmarszczki, bo oczy Twoje nadal będą patrzyło świeżo i młodzieńczo. Tak, studia teraz to znaczy szybki internet warto mieć. Rozwijaj się i ciesz życiem, ono nadal trwa nawet z czterdziestką na karku. I dobrze, że umiesz tupać nogą i domagać swego. Odpoczynku więcej, życzę.
zycie to praca? praca , aby zyc… w dzisiejszym swiecie gdzies gubi sie klarowna definicja
Czass.i tak sie wszystko posklada i na dodatek złapałes czas na oddech. Tego nam teraz wszystkim potrzeba.
Trzymaj się bo czasy nieciekawe.
Spokojnie. Trzymam rękę na Twoim pulsie i zaglądam w oczy.
Zmarszczek nie widzę, raczej boskość bije od Ciebie ☺☺☺
Głowa do góry!
Czytam Ciebie i.. łapię inną perspektywę. Dużo chciałoby się napisać, ale (na ten moment) lepiej będzie poobserwować. Ostatnio jesteś najszybszy w „polubieniach”. To miłe, że zaglądasz. Dzięki i pozdrawiam.
Ja w ogóle wszystko szybko robie. Czasem to zaleta ale czasem … sama wiesz;)
Wiem, podejrzewam, że wiem. Zależy w czym.. tu zaleta, tam wada.
Twój styl życia tego wymaga i Ci się idealnie sprawdza, przydaje. Konkretnie i na temat. W Twoim „świecie” zginęłabym marnie ;P
Szczęściarz z z Ciebie, wszystko pozałatwiać pozytywnie. Gratuluję MBA, ale uprzedzam, lekko nie będzie.
Serdeczności