Opuściłem się trochę w swoim blogowaniu. Najpierw były studia i egzaminy, potem zaczęły się wyjazdy, do łask wrócił też rower i długie wycieczki za miasto, teraz dostałem nowy projekt i pojawił się problem z wynajmowanym mieszkaniem, bo ostatnia lokatorka zapuściła chatę tak, że lokal nadaje się do remontu, do tego stopnia, że bałem się że będę musiał zorganizować odrobaczanie, bo taka okazała się z niej syfiara.
Temat studiów definitywnie zamknąłem w połowie czerwca, odebrałem dyplom, w październiku mam oficjalną graduację. Wyjazd na zjazd absolwentów do Szklarskiej Poręby okazał się niewart swojej ceny, 1500 zl za 2 dni pobytu może bym przełknął, ale okazało się że z mojej grupy nikt nie chciał tarabanić się do głuszy ani wydawać takiej sumy za tak naprawdę jeden wspólny wieczór. Bez znajomych z grupy, samemu jechać mi się nie opłacało, dlatego podziękowałem za zaproszenie i odłożyłem sobie środki na ciekawszą atrakcję w przyszłości.
Dodatkowo zrobiłem kilka kursów zawodowych i certyfikatów z zarządzania projektami i ryzykiem, na fali uczenia się na studiach, łatwiej było mi przysiąść do dwóch dodatkowych egzaminów i wcale tego nie żałuję. W pracy się ze mnie śmieją, że jestem kujon i dziobak, ale mam w głowie swój plan, który próbuję zrealizować.
Po rozczarowującej rozmowie z szefem, stworzyłem nowe cv i wysłałem w parę miejsc. Na razie bez odzewu, ale szukanie pracy trwa a okres urlopowy wcale w tym nie pomaga. Nie szukam nowego zajęcia za wszelką cenę, nie mam noża na gardle, dlatego traktuję ten pomysł bardzo na luzie. Wcześniej czy później cos intratnego pojawi się na rynku pracy, a jak dostane ofertę na papierze to wtedy będę zastanawiał się czy ją przyjąć czy nie. Proste.
No rowerze śmigam regularnie, 30 kilometrów to absolutne minimum, które sobie narzuciłem i choć początkowo bolały mnie cztery litery, teraz jeżdżenie sprawia mi wyłącznie przyjemność. Praca fizyczna oczyszcza umysł, pozawala zapomnieć o zawodowych oraz życiowych obowiązkach i dylematach. Ostatnio pozbyłem się też pani do sprzątania i przypomniałem sobie jak uwielbiam prasowanie. Zbieram rzeczy przez kilka dni, żeby potem przez bite kilka godzin w pocie czoła prasować ręczniki, pościel, prześcieradła, spodnie, bieliznę, koszule by na koniec popatrzeć na starannie poukładane kupki i z dumą przyznać jaki kawał dobrej roboty wykonałem. Przy prasowaniu zawsze przychodzą mi do głowy najlepsze pomysły, dlatego z taką chęcią wróciłem do tej aktywności.
Pani od sprzątania popadła w rutynę, w czym pomógł uświadomić mi sobie M. Po jednej z jej wizyt, wziął mopa, wiadro, rękawiczki, spreje i na koniec pokazał mi wszystkie braki i niedoróbki u pańci. W niedzielę rano brałem prysznic kiedy on dorwał się dodatkowo do okien wieńcząc dzieło prawdziwie czystej i wychuchanej chaty. Teraz sam zaiwaniam z wiadrem i mopem i jest mi z tym dobrze, bo odkryłem, że w nowym mieszkaniu naprawdę łatwo się sprząta.
W lipcu z wynajmowanego mieszkania wyprowadziła się lokatorka pozostawiając po sobie trudny do opisania syf: zdezelowany fotel, pogryzione meble, półki i framugi od drzwi, połamane szuflady w lodówce, wybebeszoną sofę, czarny piekarnik, tłuste blaty, plamy i kwitnącą na zielono rzeżuchę w bębnie pralki. Nie oddałem jej kaucji i pożegnałem opryskliwie, bo na posiadanie przez nią psa nigdy się nie zgodziłem a zrobiła to za moimi plecami. Po jej wyjściu odkryłem jeszcze kłaki sierści, kawał zwierzęcej kości i pleśń na fugach w oknach – ona tam nigdy nie sprzątała. Okazało się, że jest wychowawczynią dzieci moich sąsiadów w szkole podstawowej. Spotykając ich na klatce niechcący spytałem czy mają w domu karaluchy albo inne robactwo, dzieląc się „prezentami”, które zostawiła mi ich ulubiona sąsiadka. Przypadkiem wspomniałem o tym przy ich dzieciach, co by młoda latorośl rozniosła w szkole, że ich pani to największy kocmołuch, fleja i brudas.
Witam bratnią duszę od prasowania. Ja też kocham prasować. I zawsze mam różne przemyślenia przy desce do prasowania.
Zawsze najlepiej zrobić sprzątanie samemu. Jak źle to pretensje do siebie a jak dobrze to człowiek zadowolony. 😊
Najważniesze, że egzaminy zaliczone, więc pełny luz, czyli praca fizyczna w cenie, gdyż mop potrafi wiele.
A jednak to prawda, że wynajmowane mieszkanie należy kontrolować. 🙂
Serdeczności
Oj trzeba trzeba
Nie cierpię prasować.
Wiem:) pamietam