Wszyscy wokoło powtarzają, że trafiliśmy z pogodą, że tak słoneczne dni jak dziś zdarzają się tutaj niezmiennie rzadko, że zazwyczaj jej pochmurnie lub pada, że doskonale wbiliśmy się z pogodą i mamy dużo szczęścia.
Coś w tym jest, choć jeszcze wczoraj w Blue Lagoon pogoda nie zapowiadała się tak dobrze. K. dotarli do Radissona wcześnie rano, nie chcieliśmy niczego intensywnego dlatego wyjazd do laguny wydal się nam optymalnym rozwiązaniem. Pierwsze wrażenie po wejściu na teren kompleksu nie było zbyt pozytywne. W męskiej szatni panował niesamowity syf, pomieszczenie wyglądało obskurnie, podłoga cała oświniona błotem, zdezelowane szafki, kiła i mogiła. Z lekkim obrzydzeniem przebrałem się w spodenki i wyszedłem na korytarz zaczekać na K. Laguna robiła za to niesamowite wrażenie, woda była bardzo ciepła, nie przeszkadzały nam nawet tłumy ludzi rozkoszujących się miejscem. W kilku miejscach rozlokowane byli bary, w których można było zamawia wino na lampki bez konieczności wychodzenia z wody.
Nazajutrz pojechaliśmy zwiedzać południową część wyspy, naszym celem była laguna lodowcowa Jökulsarlon powstała z wody z topniejącego lodowca Vatnajoekull, prawdziwa perła Islandii. Laguna pełna ogromnych brył lodu i jedno z najpopularniejszych miejsc na wyspie, które przyciąga wyjątkowymi krajobrazami. Pobliska czarna plaża bywa określana jako “diamentową” ponieważ leżą na niej krystaliczne bryły lodu regularnie obmywane przez północny Atlantyk. Skrzą się w słońcu i wyglądają dosłownie tak jakby ktoś rozsypał worek drogich kamieni. Nim tam dotarliśmy czekało nas 6 godzin pięknych widoków ponieważ droga nie jest jedną z tych nudnych tras. Przez cały czas towarzyszyła nam zniewalająca sceneria, między innymi wodospady Seljalandsfoss i Skógafoss, czarna plaża Reynisfjara, lodowiec Mýrdalsjökull i osławiony wulkan Eyjafjallajökull, przez który nie spałem 3 dni bo sparaliżował ruch lotniczy na kilku kontynentach.
Lodowiec na Antarktydzie składa się podobno w trzech procentach z moczu pingwinów, a wszędzie jest ten piękny, niebieski kolor!
Mocz pingwinów? A ja sobie ten lód do napojów wrzucałem…
Ale niedźwiedzi polarnych mam nadzieję nie widziałeś?
Jedyny polar bear jakiego widziałem to w szklance w postaci koktajlu🤣
Fajnych foczek za to było jak na lekarstwo😂
Foczki… i tak miałeś zajęte ręce trzymając drinka w basenie…
faktycznie, oczywista oczywistosc