Po fali niespodziewanych sukcesów zawodowych i nagłym zalaniem ofert pracy z Trójmiasta, zdecydowałem poszerzyć zasięg geograficzny poszukiwania pracy o swoje rodzinne miasto. Stosunkowo szybko wpadła mi w ręce całkiem ciekawa oferta z Hujowych Produktów a po zaaplikowaniu, w ciągu kilku dni dostałem zaproszenie na rozmowę. Zdziwiło mnie tylko trochę, że jedyne co rekruterka chciała ode mnie usłyszeć rozmawiając przez telefon były oczekiwania finansowe, ale pogodziłem się już z faktem, że profesjonalizm wyginął, coraz mniej na świecie rekruterów z prawdziwego zdarzenia, osób z doświadczeniem w HR a rynek zalewa fala pseudo specjalistów: osób po studiach, które czytają skrypt i myślą, że jak zadają pytania to rekrutują specjalistów. Nieuprzedzony poleciałem do Wrocławia, z okazji interview wbiłem się naturalnie w odświętny garnitur, koszulę, krawat i punktualnie o 9 pojawiłem się w biurze na placu Dominikańskim. Obie panie miały zjawić się lada moment, więc siedziałem tak sobie wygodnie na skórzanej sofce, podziwiając nowoczesny wystrój biura. Co chwilę przez recepcję przewijały się jakieś osoby i co chwilę podnosiłem wzrok myśląc, że to może do mnie. Za którymś z kolei razem weszły dwie kobiety: jedna młoda kózka, na oko ledwo po studiach, ale bez śladów rozumu, a druga nieco starsza, jakby zmęczona życiem, ze smutnym wyrazem twarzy i na dodatek w kolejnej ciąży. Weszły, utkwiły wzrok w moich skarpetach (a miałem mega kolorowe Happy Socks), po czym minęły mnie i udały się w głąb korytarza. Po chwili zatrzymały się, odwróciły i usłyszałem: proszę z nami. Moje pierwsze wrażenie? Uśmiech, a w głowie: k..wa, cipeczki, naprawdę, dzień dobry to nie halo? Potem były pytania w stylu: dlaczego wybrał pan studia ekonomiczne (20 lat temu?), dlaczego wyjechałem z Polski (11 lat temu) i żebym coś o sobie opowiedział, bo pani manager przez całe dwa tygodnie nie miała okazji zapoznać się z moim cv – więc na samym począteku o mało nic pizdnąłem jej w oko, życząc by dziecko nie było głupie jak ona. Po godzinnej męce z tą biedą umysłową wyszedłem nabzdyczony i wściekły jak osa.
Archiwum
Tagi
- amore
- Anglia
- Argentyna
- Australia
- Austria
- Azerbejdżan
- Bahrajn
- Bali
- Brazylia
- Chile
- Chiny
- Chorwacja
- Ekwador
- emigracja
- Estonia
- Fidżi
- Filipiny
- Finlandia
- Francja
- GH
- Gruzja
- Hawaje
- Hiszpania
- Holandia
- Hongkong
- Indie
- Iran
- Irlandia
- Islandia
- Japonia
- Kanada
- Karaiby
- Katar
- Kazachstan
- Kolumbia
- Laos
- Liban
- Malezja
- Malta
- Maskareny
- Mauritius
- Mądrości
- Nepal
- Niemcy
- Nowa Zelandia
- Oman
- Palau
- Panama
- Peru
- podróże
- Polinezja
- praca
- RTW
- Rumunia
- Serbia
- Seszele
- Singapur
- St. Maarten
- studia
- Szwajcaria
- Szwecja
- Tahiti
- Tajlandia
- tanzania
- Turcja
- USA
- Warszawa
- Wietnam
- Wrocław
- Wyspy Cooka
- włochy
- Zanzibar
- ZEA
- związek
- Łotwa