Śpi mi się tutaj całkiem dobrze, co nie zmienia faktu, że rano potrzebuję porządnej dawki kofeiny. Niestety kawa w hotelu nie rzuca na kolana, podobno jest całkiem droga a w kulturze kraju pozostaje picie herbaty. Nie mam zbyt wielkiego wyboru, więc rano decyduje się na kubek ciepłych pomyj czy innej brudnej wody, żeby choć trochę poczuć ulubiony smak porannej małej czarnej.
Reprezentacyjne i wystawne Baku może zmęczyć swoimi marmurami, harmonią i wszędobylskim porządkiem. Dla szukających bardziej lokalnego i luźnego klimatu poleciłbym zobaczenie okolicznych atrakcji. Zwiedzając Azerbejdżan często myślałem o Przedwiośniu Żeromskiego i Cezarym Baryce odwiedzającym ten kraj. Baryka wyruszył z Azerbejdżanu szukać szklanych domów. Tymczasem prawdziwe szklane domy wyrosły w samym Baku. Wieże ognia górują nad całym miastem a wieczorem potęgują wrażenie iluminacjami. Mają prawie 200 metrów wysokości i są widoczne z każdego miejsca w mieście. Flame Towers naprawdę robią niesamowite wrażenie, są podkreśleniem luksusu i przepychu, jaki można zauważyć w całym mieście. Nadkaspijska metropolia jest bogata w ropę, zaś skutki tej obfitości widać na każdym kroku. Może konkurować ze światowymi stolicami, gdyż w niczym im nie ustępuje w elegancji i majestatyczności.
Pojechaliśmy do Parku Narodowego Qobustan. To jedna z tych atrakcji, ndla której zdecydowałem się tutaj przylecieć. Piękny, historyczny park, który ma w sobie coś magicznego, to tutaj azerscy przodkowie z ery Paleolitu komunikowali się ze sobą za pomocą petroglifów – historycznych obrazków naskalnych, które mają po 20tys i więcej lat.
Malunki naskalne przedstawiają głównie życie ludzi, czyli łowy, zwierzęta czy religijne rytuały. Rysunki sprawiają wrażenie powrotu do źródeł cywilizacji, jest to spotkanie ze sztuką pradziejową.
Na terenie wydzielonym dla turystów można oglądać skały z wyrytymi na nich obrazkami. Miejsce jest urzekające – w oddali roztacza się widok na morze, jest kilka przepięknych punktów widokowych, z których można podziwiać krajobraz i jedna grota, która prawdopodobnie tysiące lat temu służyła tutejszym mieszkańcom za schronienie.
Na widok starej Łady 1300 przypomniały mi się czasy dzieciństwa, w środku piękna okleina, jakieś dziwne rozwiązania techniczne, śruby w bocznych oknach i okna na korbkę. Za to miejsca pod nogami pod dostatkiem. Mój kierowca zawiózł mnie kilka kilometrów w stronę wulkanu, bo bardziej wyrafinowana Toyota nie poradziłaby sobie w błocie. Wybrałem lokalną taksówkę, bo tak właśnie najprościej jest się tam dostać. Droga do wulkanów jest – delikatnie mówiąc – w bardzo złym stanie, a okolica robi dość ponure wrażenie bezmięsnej pustynnej pustki. Na drodze włóczą się krowy, leżą przypadkowe śmieci a nawet szczątki zwierząt.
Nie mają one nic wspólnego z wulkanami lawowymi, usłyszałem że występują bardzo często na terenach roponośnych. Sceneria przypomina obcą planetę i świetnie nadałaby się do filmów science fiction. Teren wydaje się całkowicie dziewiczy i nie skażony nachalną turystyką. Brak tam jakichkolwiek tabliczek informacyjnych.
Chodzenie po śliskiej mazi, klejącej i brudnej dało mi niesamowicie wiele radości. Wysokie, gumowe kalosze, które dostałem od kierowcy do założenia zamieniłem na swoje zwykle catepillary. Kierowca na widok moich kolorowych skarpetek szepnął coś pod nosem i mógłbym przysiąc że słyszałem „szto on ohujal”.
Gumowce były za duże i grzęznąc w błocie istniało ryzyko, że wysunie mi się stopa, stracę równowagę i runę twarzą prosto w błoto. Nie wiedziałbym o tym gdybym nie przyuważył jednej turystki, która zaliczyła zjawiskowo piękną glebę.
Przewodnik co jakiś czas musiał trzymać mnie za rękę, bo nie dałbym rady wdrapać się pod górę po śliskiej nawierzchni. Nie wywaliłem się ani razu, ale czasami było blisko. Jeśli pada dojazd do błotnych wulkanów, zdecydowanie utrudniony, bo właściwie nie ma żadnej wytyczonej drogi. Na miejscu zastał mnie bardzo ciekawy krajobraz – drobne, ciemnoszare kopczyki pełne błota aż po horyzont, niesamowity, prawdziwie kosmiczny widok.
Jest zimno i mokro, ale pogoda jest ostatnią rzeczą o której tutaj myślę.
Niesamowita sceneria…